Bomba i karabin w bagażu? Nawet 5 tys. zł mandatu za głupie żarty na lotniskach

Niemal codziennie na warszawskim Lotnisku Chopina mają miejsce incydenty wynikające z głupich żartów pasażerów. Na pytania, czy mają w bagażu jakieś niebezpieczne przedmioty, odpowiadają np.: tak, bombę i karabin. Taki żart może mieć wkrótce bardzo przykre konsekwencje.

Publikacja: 25.06.2024 17:10

Niemal codziennie na warszawskim Lotnisku Chopina mają miejsce incydenty wynikające z głupich żartów

Niemal codziennie na warszawskim Lotnisku Chopina mają miejsce incydenty wynikające z głupich żartów pasażerów

Foto: Adobe Stock

Coraz więcej przewoźników nie chce mieć na pokładach takich pasażerów, więc muszą się oni liczyć z tym, że zostaną wycofani z rejsów. Skoro ktoś zachował się nieodpowiedzialnie podczas kontroli, nie ma gwarancji, że i w samolocie nie będzie sprawiał trudności. Wtedy nie tylko może nie polecieć, chociaż ma bilet, ale najczęściej również zostanie ukarany mandatem w wysokości 500 złotych.

Czytaj więcej

Nie ma żartów w powietrzu

Tyle kara wynosi dziś, ale według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” wysokość mandatu ma zostać znacząco podwyższona. Z naszych informacji wynika, że nawet dziesięciokrotnie, czyli do 5 tys. zł. 

Głupie żarty to plaga portów lotniczych w Polsce

Kilka dni temu w Warszawie „żartowniś” wytrzymał bez incydentów rejestrację biletowo-bagażową i kontrolę bezpieczeństwa. Ale już przy wejściu do samolotu powiedział, że udało mu się przemycić bombę w walizce. „Żart” miał swoje konsekwencje, bo odlot samolotu został opóźniony przez konieczność wyjęcia spod pokładu jego bagażu rejestrowanego, sprawdzenie go i ponowne załadowanie.

Nie jest to kłopot jedynie warszawskiego lotniska, ale większości portów lotniczych w Polsce. Ostatnio informowało o takich kłopotach lotnisko w Katowicach, gdzie odprawia się najwięcej lotów charterowych.

Czytaj więcej

Michael O'Leary: Warto być miłym dla pasażera

Małe pocieszenie, że jest to problem nie tylko polski. I podobne incydenty zdarzają się na lotniskach na całym świecie. Tyle, że nie w takim natężeniu. I są tam ostro karane. Niewielkie jest prawdopodobieństwo, aby ktoś pozwolił sobie na takie wygłupy na lotnisku amerykańskim, bo tam służby w swoich procedurach są całkowicie pozbawione poczucia humoru.

Pseudożarty traktowane z powagą. "W lotniskowych przepisach nie ma marginesu na takie zachowanie"

— Dla nas, to nie są żartownisie. To osoby nieodpowiedzialne. Przy tym najczęściej wcale nie są to ludzie bardzo młodzi. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Zdarzają się wśród nich osoby czterdziestoparoletnie, jak i w wieku dobiegającym do siedemdziesiątki. Osoby podróżujące samotnie, ale i ojcowie np. trójki dzieci — mówi Dagmara Bielec, rzeczniczka komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, której funkcjonariusze pełnią służbę nie tylko na Lotnisku Chopina, ale i w Modlinie, Łodzi, Bydgoszczy i Radomiu. — Co ciekawe, kiedy już pojawiają się nasi funkcjonariusze, takie osoby są już bardzo uprzejme, przekonują, że był to głupi żart. Tyle, że w lotniskowych przepisach nie ma marginesu na takie zachowanie. Są natomiast procedury — dodaje.

Czytaj więcej

Kary dla niesfornych pasażerów. 75 tys. dol. za ugryzienie stewardesy

Nie tylko Straż Graniczna zajmuje się takimi wybrykami. Wspiera ją w tym Policja, oraz Służba Ochrony Lotniska (SOL). A często do akcji muszą wkroczyć także pirotechnicy.

— Pracownicy lotniska mają spore poczucie humoru, ale z jednego nie żartujemy – z bezpieczeństwa. Pytanie o przedmioty niebezpieczne w bagażu jest wymagane przez polskie prawo, przedstawiciele firmy handlingowej obsługującej linię lotniczą muszą je zadać. Niektóre przedmioty codziennego użytku – na przykład silne powerbanki – mogą wywołać w luku bagażowym pożar, który na 10.000 metrów nad ziemią będzie trudny do ugaszenia. Pseudożarty na temat bomb, granatów czy broni w bagażu zawsze będą traktowane z powagą, a ich sprawcy muszą liczyć się z karami. Wszelkie fałszywe alarmy destabilizują pracę lotniska, angażują różne służby i powodują utrudnienia, czasem włącznie z opóźnieniem odlotu samolotu — tłumaczy Anna Dermont, rzeczniczka Polskich Portów Lotniczych i stołecznego lotniska.

Brak jednolitego stanowiska linii lotniczych. Przewoźnicy nie są zainteresowani stworzeniem „czarnej listy” pasażerów

Linie lotnicze jednak nie mają jednolitego stanowiska w tej sprawie. Chociaż nieoficjalnie większość z operujących z Lotniska Chopina i innych polskich lotnisk jest gotowa do zamknięcia drzwi samolotów przed takimi kłopotliwymi pasażerami. Ale nie ma wśród nich wspólnego frontu i postanowienia, że takich osób nie będą wpuszczać na pokłady.

Czytaj więcej

Idzie do więzienia za telefon o bombie na lotnisku

Chodzi tutaj przede wszystkim o zachowaniu wizerunku przyjaznej linii, która chętnie przewiezie każdego, kto zapłacił za bilet. A odsiewanie osób, które potencjalnie mogą sprawić kłopot na pokładzie, to już problem lotniska.

Co więcej, linie lotnicze nie widzą również potrzeby stworzenia oficjalnej światowej „czarnej listy” pasażerów, którzy awanturowali się na pokładzie, a nawet spowodowali konieczność nieplanowanego lądowania samolotu. — Chcieliśmy o tym dyskutować podczas jednego z naszych dorocznych spotkań, ale nie było zainteresowania — mówił „Rzeczpospolitej” Willie Walsh, dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). Do IATA należy ponad 300 największych linii lotniczych na świecie.

Coraz więcej przewoźników nie chce mieć na pokładach takich pasażerów, więc muszą się oni liczyć z tym, że zostaną wycofani z rejsów. Skoro ktoś zachował się nieodpowiedzialnie podczas kontroli, nie ma gwarancji, że i w samolocie nie będzie sprawiał trudności. Wtedy nie tylko może nie polecieć, chociaż ma bilet, ale najczęściej również zostanie ukarany mandatem w wysokości 500 złotych.

Tyle kara wynosi dziś, ale według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” wysokość mandatu ma zostać znacząco podwyższona. Z naszych informacji wynika, że nawet dziesięciokrotnie, czyli do 5 tys. zł. 

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Transport
Warszawie daleko do bezpiecznych miast Europy
Transport
Port zewnętrzny w Gdyni znów opóźniony. W tle także Chińczycy
Transport
Amerykanie tym razem nie odpuszczają Boeingowi. Zostało dużo do naprawy