Choć za bilety kolejowe już płacimy dużo więcej niż w ubiegłym roku (np. pociągi TLK zdrożały średnio 11,8 proc., a ekspresy pendolino aż 17,8 proc.), nic nie wskazuje, by drenujące portfele podróże miała zrekompensować poprawa punktualności pociągów. Według opublikowanych przez Urząd Transportu Kolejowego badań, to właśnie na opóźnienia podróżni najbardziej narzekają. Tymczasem mogą być jeszcze większe, bo w tym roku szczególnie dotkliwe dla ruchu pociągów okażą się inwestycje na torach.
Powodowane przez nie utrudnienia mają się jeszcze nasilić: zarządzająca infrastrukturą spółka PKP Polskie Linie Kolejowe (PLK) nie zdąży zrealizować planu na mijającą z końcem 2023 r. perspektywę, więc będzie ścigać się z czasem i poganiać wykonawców. – Obawiam się, że priorytetem będzie realizacja opóźnionych inwestycji za wszelką cenę, nawet kosztem rozkładu jazdy. Będziemy jeździć wolniej, dłużej, w niektórych przypadkach pociągi będą się spóźniać – twierdzi Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.
Czytaj więcej
Nawet o 17,8 proc. podrożeją już od 11 stycznia bilety na przejazdy w PKP Intercity. Podwyżki cen wynikają głównie z drogiej energii.
Linie pękają w szwach
Jak informuje PLK, z obecnego Krajowego Programu Kolejowego wartego 77 mld zł zakończono projekty o wartości 31,4 mld zł. W realizacji pozostają jeszcze przedsięwzięcia za 44,5 mld zł. Już wiadomo, że osiem projektów dofinansowywanych z funduszy unijnych, które miały być zakończone w 2023 r., zostanie przesuniętych na nową perspektywę. PLK tłumaczy, że te prace, warte ok. 10 mld zł, nie miały dotąd zapewnionego finansowania.
Tymczasem kluczowym problemem okazuje się niedostateczna drożność linii kolejowych. Fundacja ProKolej właśnie skończyła prace nad listą odcinków, których przepustowość pęka w szwach. W najbliższych kilku dniach ma ją przekazać regulatorowi rynku. – Chcemy wystąpić do UTK, by uruchomił zapisaną w ustawie o transporcie kolejowym procedurę dotyczącą odcinków przepełnionych ruchem. Zarządca infrastruktury powinien zgłosić taki odcinek do regulatora rynku i w ciągu pół roku przedstawić program naprawczy – mówi Jakub Majewski, prezes ProKolej. Jak twierdzi, taki mechanizm prawny pozwoliłby poprawić efektywność funkcjonowania kolei. Dobrze sprawdza się np. w Niemczech, ale w Polsce nie został jeszcze nigdy zastosowany.