To o 900 proc. więcej, niż rok wcześniej i najgorszy wynik od 2014 roku, kiedy w wypadkach lotniczych życie straciły 692 osoby.
Katastrofalny był początek roku, kiedy tylko w I kwartale w wypadkach w Rosji, Iranie i Nepalu zginęło łącznie 195 pasażerów. Dla pasażerów lotu 703 Saratow Airlines nie było szans na ratunek. Z niewiadomych przyczyn, najprawdopodobniej oblodzenia , samolot spadł na ziemię tuż po starcie z moskiewskiego lotniska Domodiedowo. Liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 71. Przez dwa dni ratownicy szukali szczątków ATR 72 irańskiej linii Aseman Airlines, który także najprawdopodobniej z powodu oblodzenia, z 66 osobami w marcu spadł w górach. W miesiąc później Bombardier Q400 US-Bangla Airlines lecący z Dhaki do Nepalu rozbił się na Tribuvan International Airport. Z 71 osób, które były na pokładzie uratowało się 12.
Najtragiczniejsza w skutkach była katastrofa indonezyjskich linii LionAir . Jej Boeing 737 MAX-8 wpadł 29 października do Morza Jawajskiego. W wypadku zginęło wszystkich 189 pasażerów i członków załogi. Tylko jedna osoba ze 113 na pokładzie uratowała się w katastrofie kubańskiej linii Cubana de Aviacion , która wydarzyła się na lotnisku Jose Marti w Hawanie. Samoloty rozbijały się lecąc podczas monsunowych ulew (Xiamen Airlines w Manili w sierpniu 2018), bądż lądując na źle zarządzanych lotniskach, czy też z powodu błędów serwisowych (katastrofa pilotowanego przez Rosjan Gomair Air).
Były także zagrożenia wypadkami, jak chociażby spadek Airbusa A380 australijskiej linii Qantas, w rejsie z Los Angeles do Melbourne , który po wejściu w strefę turbulencji przez 10 sekund leciał w dół „jak żelazko". Co ciekawe turbulencje wywołane zostały przez ślad, jaki pozostawił po sobie inny superjumbo należący do tej samej linii lotniczej i odleciał z Los Angeles do Sydney 2 minuty wcześniej. Przy tym wszystkie odległości między maszynami były podręcznikowe. Obydwie maszyny wylądowały bezpiecznie w portach docelowych. Chociaż maszyna lecąca do Melbourne,z 30 minutowym opóźnieniem.
Na jednym silniku
Poważne zagrożenie pojawiło się wówczas, gdy w locie Boeinga 737-700 należącego do amerykańskich Southwest Airlines, rozpadł się jeden z dwóch silników. Maszyna mogłaby kontynuować rejs z nowojorskiego lotniska La Guardia do Filadelfii, gdyby odłamek obudowy silnika nie uderzył w okno kabiny pasażerskiej. W efekcie kabina uległa dekompresji, śmiertelnie ranna została jedna pasażerka, 7 osób ucierpiało z powodu lżejszych obrażeń. Ale prowadzona przez doświadczoną pilotkę Tammie Jo Shults maszyna ze 131 osobami na pokładzie bezpiecznie wylądowała z jednym silnikiem na lotnisku docelowym.