Najnowsza premiera „Policji" w stołecznym Teatrze Polonia wywołała żywą reakcją widzów, co dowodzi wyjątkowej aktualności utworu Sławomira Mrożka, mimo że od jego napisania minęło już ponad 60 lat.
W 1958 roku sztuka wywołała sensację. PRL-owska cenzura musiała wietrzyć podstęp młodego Mrożka, bo na reżyserze prapremiery w Teatrze Dramatycznym wymuszono zmianę tytułu na „Policjanci". Miało to sugerować, że tekst dotyczy nie całej formacji, tylko jakichś jej przedstawicieli.
Oto ostatni więzień po latach spędzonych w zamknięciu podpisuje lojalkę wobec rządu. Zmęczony oporem, osamotniony ideologicznie, zaczyna chwalić zachodzące w kraju przemiany, z czcią wyraża się o Infancie i Regencie. Naczelnik jest załamany, gdyż zwolnienie ostatniego więźnia oznacza podważenie sensu istnienia policji, sądownictwa i systemu penitencjarnego.
Zdesperowany Naczelnik nakazuje zatem jednemu ze swych zaufanych, by w przebraniu, szemrząc przeciw władzy, wywołał narzekania i protesty. Wszystko daremnie. Lud stał się „okrutnie, dziko lojalny". Nie dość, że Sierżantowi nie udaje się nikogo sprowokować, to jeszcze zostaje pobity.
Policja dokonuje więc sfingowanego zamachu na Regenta za jego zgodą. Nie ma przestępców, nie ma opozycji politycznej, wszyscy są zachwyceni sytuacją wewnętrzną kraju i polityką rządu. A ludzie dumni z rządzących sami składają podania o przeprowadzanie w domu rewizji.