Czytaliście notkę o autorze
tego felietonu, umieszczoną na dole strony? To pewnie mój kompleks, ale wydaje mi się, że czai się w niej zdziwienie, że szef Instytutu Teatralnego pisze teksty o teatrze. No dobra, nie ma co palić głupa, wiem, o co chodzi. Ostatnią recenzję teatralną napisałem jakieś 20 lat temu, by potem zająć się tym, co Amerykanie nazywają food writing. W oficjalnym życiu zawodowym pozostałem ciągle w kręgu teatralnym i artystycznym, ale w wolnych chwilach ostrzyłem sobie styl na dewolajach, sztufadach, bouillabaisse i pot-au-feu. Wydawało mi się to dużo bardziej atrakcyjne, niż rozdawać cenzurki i stopnie na koniec roku, w czym polska policja teatralna lubuje się z wielkim zapałem. Starannie separowałem dwa poziomy mej aktywności. Zajmowanie się gastronomią było lekko zawstydzającym hobby (coś w rodzaju zbierania resoraków albo wafli piwnych), teatr był na serio. Upierałem się przy tym, mimo że już dawno zarejestrowałem, że dzieci przyjaciół reagują na mnie jednoznacznie: „O, pan od obiadów!". Z kolei starsza publiczność wita mnie do dziś z szacunkiem: „Niech żyje Maciej Kuroń!".
Powoli jednak powstaję z kolan.
Refleksja nad humanistycznym wymiarem jedzenia staje się dyscypliną akademicką i dystans między pisaniem o teatrze a pisaniem o żarciu staje się coraz mniejszy. W Polsce dzieje się tak za sprawą Jarosława Dumanowskiego, profesora Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, który animuje wielki program badań nad historią polskiej kuchni. W jego ramach wraz z Muzeum-Pałacem w Wilanowie wydaje serię „Monumenta Poloniae Culinaria", gromadzącą źródła do dziejów ojczystych kulinariów. Dzięki troskliwej i krytycznej edycji Dumanowskiego lekceważone dotąd dawne książki kucharskie ujawniają bezcenne świadectwa historii, kultury, obyczajowości, pokazują spójność całego procesu cywilizacyjnego, jaki odbywał się w naszej części Europy. Pod koniec ubiegłego roku ukazał się trzeci tom serii, prezentujący „Kucharza doskonałego" Wojciecha Wielądka, wydanego po raz pierwszy w roku 1783, a potem wznawianego jeszcze siedmiokrotnie. O powadze dzieła świadczy fakt, że gdy na życzenie jenerała Dąbrowskiego w XI księdze „Pana Tadeusza" ma być przygotowany,, obiad polski'', Mickiewicz każe zajrzeć Wojskiemu po przepisy właśnie do „Kucharza doskonałego". Dla teatralno-kulinarnego gryzipiórka postać Wielądki jawi się jako autentyczny patron. Właściwie powinienem zwracać się do niego „Papo!". Był bliskim współpracownikiem Franciszka Ryxa, który na życzenie króla zarządzał sprawami teatralnymi, a także – uwaga, uwaga – Wojciecha Bogusławskiego! Wraz z Ojcem Sceny Polskiej przetłumaczył francuską komedię „Duch sprzeciwieństwa, czyli żona sprzeczna". Pisał też sztuki samodzielnie i wielokrotnie trafiały one na narodową scenę.
Tropy teatralne i kulinarne meandrują.