– To hańba – skandowali wczoraj nacjonaliści pikietujący gmach Naczelnego Sądu Administracyjnego w Kijowie. Stanął on po stronie donieckiego sądu, który w kwietniu ub. r. pozbawił przywódcę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Banderę oraz dowódcę Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza tytułów Bohatera Ukrainy.
Sędziowie z Doniecka, gdzie Bandera i Szuchewycz są nazywani sojusznikami Hitlera, wówczas uzasadniali, że „nie byli oni obywatelami niepodległej Ukrainy". Były prezydent Wiktor Juszczenko uhonorował zaszczytnym tytułem Banderę w styczniu 2010 r., Szuchewycza w październiku 2007 r.
Przedstawiciele Juszczenki, który był stroną w procesie, zagrozili wczoraj, że skierują sprawę do Sądu Najwyższego. – Decyzja ma podłoże polityczne. Naraża na szwank autorytet naszego systemu sądowniczego – mówił deputowany opozycyjnej Naszej Ukrainy Andrij Parubij. Jurij Szuchewycz, wnuk przywódcy UPA, uznał, że teraz „każdy Ukrainiec będzie mógł zaskarżyć dekret głowy państwa, choćby nawet go nie dotyczył".
Sprawa Norymbergi
Protestujący nacjonaliści przewidywali, że przegrają. Mówili, że tytuły Bandery i Szuchewycza „zostaną przehandlowane w zamian za niższą cenę gazu", którą z Rosją negocjują władze w Kijowie.
Nietrafne okazały się także prognozy kijowskich historyków, którzy twierdzili, że nieujawnione dokumenty z procesu w Norymberdze mogą grać na korzyść przywódców organizacji ukraińskich nacjonalistów.