Do pierwszego od trzech spotkania rodzin podzielonych w efekcie wojny koreańskiej z lat 50. miało dojść 20 lutego. Rodziny miały mieć dla siebie pięć dni. Poprzednie spotkanie, które powinno się odbyć jesienią ubiegłego roku, Korea Północna także odwołała zaledwie kilka dni przed terminem.
Dziś anonimowy wojskowy oświadczył, że wczoraj nad terytorium Korei Północnej przeleciał amerykański bombowiec B-52 i z tego powodu spotkanie rodzin może zostać odwołane. Z kolei Narodowa Komisja Obrony zarzuciła, że cała formacja bombowców symulowała atak jądrowy.
Najwyższe organa wojskowe stwierdziły, że plany spotkania muszą zostać ponownie rozważone, bo "dialog i ćwiczenia wojenne nie mogą iść w parze" - cytuje południowokoreańska agencja Yonhap. Władze wojskowe Korei Północnej zażądały też, by manewry amerykańsko-południowokoreańskie, które odbywają się co roku, zostały natychmiast odwołane. Południe zapewniło, że ćwiczenia się odbędą bez względu na to, czy Północ zgodzi się na spotkania rodzin, czy nie.
Ubiegłoroczne takie manewry stały się przyczyną kolejnego zaostrzenia stosunków między obydwiema Koreami, a Północ groziła wówczas użyciem broni nuklearnej.
Miliony koreańskich rodzin podzielone zostały po konflikcie z lat 1950-53. Szacuje się, że obecnie około 72 tysięcy ludzi, prawie połowa z nich w wieku powyżej 80 lat, jest na liście oczekujących na spotkanie ze swoimi rodzinami. Część z nich nie wie nic o swoich krewnych, nawet tego, czy jeszcze żyją.