Parlament Europejski przyjął wczoraj rezolucję, w której wezwał do stworzenia systemu obowiązkowej solidarności w sprawie uchodźców. Każdy kraj musiałby przyjąć jakąś grupę imigrantów, którzy spełniają warunki azylu politycznego. Obowiązkowe kwoty mogłyby być zależne od liczby ludności oraz dochodu narodowego, choć te kryteria nie zostały w rezolucji szczegółowo wymienione. Jednak sam pomysł "obowiązkowości" Polsce się nie spodobał i eurodeputowani rządzącej koalicji PO-PSL zagłosowali przeciw.

— Ustalenie obowiązkowych kwot, czyli przydzielenie każdemu państwu w zależności od wskaźnika, który się przyjmie, określonej liczby emigrantów, lub proszących o azyl, nie jest zapisem korzystnym. Dlatego w dzisiejszym głosowaniu opowiedzieliśmy się przeciwko takiemu zapisowi oraz w konsekwencji wstrzymaliśmy się od głosu przy końcowym głosowaniu całego tekstu rezolucji - oświadczył Jan Olbrycht, szef polskiej delegacji PO-PSL w PE. — Nasze stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem, jakie reprezentował polski rząd podczas nadzwyczajnego spotkania szefów państw i rządów UE — dodał.

Temat stał się pilny w reakcji na rzesze imigrantów przybywających przez Morze Śródziemne i czasem niestety w nim tonących. Za obowiązkowym systemem opowiadają się kraje południa, jak Włochy, wystawione na pierwszą falę imigrantów, ale także państwa północy, jak Niemcy, które przyjmują ich najwięcej. Według obowiązującego w UE rozporządzenia dublińskiego obowiązek rozpatrywania wniosku azylowego spoczywa na kraju, do którego dotarł potencjalny uchodźca. Państwa Południa często jednak nie przeprowadzają właściwych procedur i pozwalają imigrantom jechać dalej na północ, żeby to inny kraj stał się formalnie miejscem złożenia wniosku. To przerzucanie się imigrantami staje się poważnym problemem.

Ostatni szczyt unijnych przywódców również rozważał, czy nie stworzyć obowiązkowych kwot rozdziału przebywających w UE imigrantów, którzy zasłużyli na azyl. — Chciały tego m.in. Niemcy, za była też Komisja Europejska — mówi nieoficjalnie wysoki rangą unijny dyplomata. Jednak to wymagałoby jednomyślności, a swój sprzeciw zgłaszała Polska oraz inne kraje naszego regionu, niedoświadczone w politycy wobec imigrantów. Ostatecznie więc Komisja Europejska ma teraz pracować nad systemem, który mówi o solidarności dobrowolnej. — Państwa będą same zgłaszać, ilu uchodźców przyjmą. Każde musi coś zaproponować — mówi dyplomata. Nie wiadomo jednak, co stanie się, jeśli zgłoszeń nie będzie wystarczająco dużo. Problem został na razie odłożony na później. Rezolucja PE nie jest wiążąca, ale pokazuje atmosferę panującą w Europie Zachodniej.

W czasie debaty w PE sprawozdanie z unijnego szczytu imigracyjnego z ubiegłego tygodnia zdał Donald Tusk. Przewodniczący Rady Europejskiej mówił o tragedii na Morzu Śródziemnym, gdzie jednorazowo zatonęło 800 imigrantów i zapewniał, że UE będzie ratowała ludzi. Ale podkreślił, że najważniejsze jest powstrzymanie tych ludzi przed ucieczką do Europy, a więc w pierwszym rzędzie walka z przemytnikami. Na razie jednak UE nie ma prawnych podstaw do akcji przeciwko przemytnikom, która wykraczałaby poza jej granice. Do Nowego Jorku przyjechała w środę Federica Mogherini, wysoka przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej, która ma przygotować założenia takiej operacji. Zapewniała, że cokolwiek się stanie będzie zgodne z wymogami ONZ oraz we współpracy z władzami Libii, skąd odbijają statki z imigrantami.