Europejski przemysł mówi jednym głosem

Podmioty przemysłowe z terenu Unii Europejskiej coraz dobitniej mówią o potrzebie zmian w podejściu do sektora. Są za realizacją polityki klimatycznej, ale z uwzględnieniem ochrony konkurencyjności europejskiej gospodarki – mówi Damian Fogel, dyrektor biura regulacji i handlu gazem w Orlenie.

Publikacja: 18.12.2024 00:01

Europejski przemysł mówi jednym głosem

Foto: mat. pras.

Materiał powstał we współpracy z ORLEN

Przemysł europejski znalazł się na rozdrożu. Środowisko regulacyjne UE sprawia, że jest coraz mniej konkurencyjny. Czy faktycznie sytuacja firm przemysłowych wymaga radykalnych działań? Jak to wygląda z perspektywy praktyków rynkowych?

Wyzwania związane z obowiązującymi regulacjami są ogromne. W poprzednim rozdaniu zadbano o kwestie klimatyczne, wprowadzono Europejski Zielony Ład zakładający redukcję emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku i stanowiący wkład do realizacji celu neutralności klimatycznej założonego w ramach porozumienia paryskiego na 2050 r. Zabrakło natomiast narzędzi, które wsparłyby przemysł w realizacji tych ambitnych celów i założeń. Zamiast systemu zachęt mamy kary za ewentualne niezrealizowanie zobowiązań. Tymczasem poza Europą sytuacja wygląda inaczej, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Tam podmioty gospodarcze są motywowane do konkretnych działań rozmaitymi zachętami. W związku z niekonkurencyjnym otoczeniem, w jakim działa europejski przemysł, produkcja przenosi się poza Unię Europejską. Wystarczy wspomnieć choćby spółki chemiczne, które otwierały się licznie w Chinach. Segment ten w ciągu ostatnich 20 lat w UE urósł mniej więcej dwukrotnie, w Chinach natomiast 20-krotnie. Zaczynaliśmy jako równorzędni partnerzy, tymczasem po dwóch dekadach między UE a Chinami pojawiła się w tym obszarze przepaść. Nowa kadencja Komisji i Parlamentu Europejskiego to właściwy moment, by podjąć działania, które miałyby odwrócić tego typu niepokojące trendy.

Unijni decydenci rozumieją powagę sytuacji?

Podejście powoli się zmienia. Zakładam, że z poziomu unijnych instytucji nastąpi refleksja, w jaki sposób chronić konkurencyjność rynków Wspólnoty. Potrzebne jest ponowne przeanalizowanie wymogów prawnych, które zostały nałożone na przemysł bez konsultacji z sektorem, przez co są one niewykonalne. Konieczne jest utrzymanie równowagi między ochroną klimatu a ochroną konkurencyjności. Raport Mario Draghiego zwraca na to uwagę, zestawiając podejście Amerykanów i UE. Cele są w obu przypadkach te same – dojście do neutralności klimatycznej w 2050 roku. Różne są jednak trajektorie dekarbonizacyjne, narzędzia wspierające transformację, podejście do finansowania. I to są kwestie, o których w Brukseli w najbliższym czasie będzie się dyskutować.

Rozmowy już się toczą, przemysł ogłasza manifesty, pojawiają się apele konkretnych branż, a nawet spółek, jak choćby manifest Orlenu. Na co zwraca uwagę grupa?

Podkreślamy, że chcemy realizować założenia Porozumienia Paryskiego i dojść do neutralności klimatycznej w 2050 r., ale potrzebujemy jako przemysł neutralności technologicznej. Zabiegamy o dopuszczenie do procesów dekarbonizacyjnych wszystkich technologii obniżających emisję. Do tej pory UE koncentrowała się od razu na rozwiązaniach docelowych. One dają najszybszy efekt, jeśli chodzi o redukcję emisji, ale są bardzo kosztowne. A to rodzi ryzyko spadku konkurencyjności gospodarki i niedotrzymania harmonogramów.

Które technologie powinny być uwzględnione w legislacji?

Jest wiele technologii. Nałożono na przykład na przemysł konkretne cele dotyczące zastosowania zielonego wodoru w ogólnej konsumpcji wodoru. Do 2030 roku zielony wodór powinien stanowić aż 42 procent, tymczasem teraz jest to w Polsce mniej niż pół procentu. Europejski przemysł mógłby ograniczać emisje, zwiększając zużycie wodoru różowego, produkowanego przy wykorzystaniu energii jądrowej, czy niebieskiego, będącego pochodną gazu. Ważnym elementem dekarbonizacji powinien być też wychwyt emisji CO2. Niektóre zakłady przemysłowe nie są w stanie przestawić się na niskoemisyjne źródła energii ze względów technologicznych. W takich sytuacjach warto zastosować technologie wychwytu i magazynowania CO2.

Jak Orlen podchodzi do kwestii ochrony konkurencyjności europejskiego przemysłu?

To oczywiście jeden z głównych punktów naszego manifestu. Chodzi o ochronę konkurencyjności zarówno w wymiarze wewnętrznym dzięki uruchomieniu narzędzi wspierających dekarbonizację, w tym zaoferowanie firmom adekwatnych środków finansowych, jak również w wymiarze zewnętrznym, czyli ochrony przed napływem towarów z wysokim śladem węglowym. UE ma program pilotażowy – CBAM – który ma substytuować ETS w odniesieniu do towarów, które są importowane z innych części świata. Mamy jednak obawy, że ten mechanizm może być niewystarczający. Ważna jest też kwestia bezpieczeństwa dostaw, rozumiana nie tylko jako zapewnienie dostaw nośników energii, ale też jako skracanie łańcuchów dostaw, opieranie się w większym stopniu na dostawcach lokalnych. Z kolei w obszarach, gdzie nie mamy dostępnych surowców, konieczne jest podejmowanie współpracy z wiarygodnymi partnerami. Trzeba dołożyć starań, by starych zależności importowych nie zastępować nowymi. Import chińskich aut elektrycznych do Europy to modelowy przykład, który pokazuje, jakich błędów powinno się unikać. Nałożyliśmy sobie bardzo ambitne cele związane z rozwojem elektromobilności, dopuszczając do zalania europejskiego rynku chińskimi samochodami elektrycznymi. UE zdecydowała o wprowadzeniu 40-procentowych ceł, ale nie mam przekonania, czy nawet one zatrzymają import. Ten dylemat rozleje się na inne branże przemysłowe. Konieczna jest refleksja, jak prowadzić dekarbonizację, by była realizowana naszymi zasobami.

Wspominał pan wielokrotnie o komponencie finansowym. O nim również pisze Orlen w manifeście?

Tak, finansowanie transformacji jest ogromnym wyzwaniem. Podczas gdy UE, jak już wspominałem, bazuje na systemie ambitnych celów i dotkliwych kar za ich niewykonanie, inne części świata stawiają na ulgi finansowe, zachęty podatkowe, subsydia, którymi stymulowany jest rozwój konkurencyjności. To kluczowy element poruszony również w raporcie Mario Draghiego. Konieczne jest też alokowanie większych środków na procesy transformacyjne, by wspierać przemysł w procesie przemiany.

Przemysł dziś się jednoczy? Przedstawiciele sektora mówią jednym głosem?

Zdecydowanie tak. Widzimy niespotykaną dotychczas konsolidację sektora. Często stawaliśmy po różnych stronach barykady, broniliśmy swoich racji, akcentując różne kwestie, dbając o własne interesy. Tym razem jednak z poziomu organizacji zrzeszających różne podmioty widać jednomyślność. Kluczowe są wyzwania związane z ochroną konkurencyjności, a dyskusje toczą się wokół tego, na które elementy polityki gospodarczej położyć w pierwszej kolejności największy nacisk. Kierunek jest jeden – ochrona europejskiej gospodarki, przemysłu, miejsc pracy i  rozwój lokalnych technologii. Wszystkie podmioty widzą ryzyko utraty rynków.

Prezydencja Polski w Radzie UE może sprawić, że apele sektora przełożą się na legislację?

Prezydencja Polski będzie trwała tylko pół roku, a Rada UE to jeden z trzech organów (obok Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej) bezpośrednio zaangażowanych w tworzenie unijnej legislacji. Jednak przywództwo Polski przypada w szczególnym momencie – rozpoczyna się nowa, pięcioletnia kadencja Komisji Europejskiej, a dodatkowo dopiero co rozpoczęła się nowa kadencja Parlamentu Europejskiego. Wytyczane będą kierunki rozwoju związane choćby z Europejskim Zielonym Ładem czy z ochroną konkurencyjności. Decyzje, które zapadną w najbliższym półroczu, będą oddziaływać na funkcjonowanie europejskiej gospodarki w kolejnym cyklu. Bo nie jest możliwe, by kolejne prezydencje mogły w istotny sposób odwrócić przyjęte trendy. Mam nadzieję że te rozmowy będą zmierzały w takim kierunku, by w większym stopniu uwzględniać głos przemysłu.

Kiedy ta debata będzie miała szansę przełożyć się na konkretne akty prawne?

Prezydencja trwa sześć miesięcy i to jest tylko impuls dla dalszych działań realizowanych pod przywództwem kolejnych krajów. Jak wskazują doświadczenia poprzednich cyklów regulacyjnych, efekt prac będzie rozciągnięty w czasie. Decyzje podjęte w pierwszym półroczu 2025 roku będą oddziaływać na gospodarkę w horyzoncie wieloletnim. Dla przypomnienia – prace nad EZŁ rozpoczęto w roku 2019, a skutki regulacji zaczynamy odczuwać teraz i będą one na nas wpływać do roku 2030. To, nad czym już za chwilę będzie pracować polska prezydencja, zostanie doprecyzowane w formie aktów prawnych w ciągu kolejnych trzech, czterech lat i w następnym cyklu regulacyjnym będzie wdrażane w życie. Elementy polityki gospodarczej akcentowane przez prezydencję polską, a później duńską, będą zwieńczone opublikowaniem licznych strategii, które z kolei mniej więcej dwa lata później znajdą odzwierciedlenie w konkretnych przepisach, do których wdrażania zobowiązana będzie UE. Jestem przekonany, że prezydencja Polski odegra istotną rolę, jeśli chodzi o ochronę konkurencyjności europejskiej gospodarki. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała, że duża strategia Clean Industrial Deal uzupełniająca EZŁ o narzędzia związane z ochroną konkurencyjności ma zostać zaprojektowana przez Komisję Europejską w ciągu najbliższych 100 dni. To szczególny moment i trzeba go bardzo dobrze wykorzystać.

—morb

Materiał powstał we współpracy z ORLEN

Materiał powstał we współpracy z ORLEN

Przemysł europejski znalazł się na rozdrożu. Środowisko regulacyjne UE sprawia, że jest coraz mniej konkurencyjny. Czy faktycznie sytuacja firm przemysłowych wymaga radykalnych działań? Jak to wygląda z perspektywy praktyków rynkowych?

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1028
Świat
Perspektywy 2025: świat
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1027
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10