Partia za strzelaniem do imigrantów. Nie do dzieci

Według Alternatywy dla Niemiec (AfD) imigranci stanowią śmiertelne zagrożenie dla przyszłości kraju. Na granicach powinni się liczyć z kulami.

Aktualizacja: 02.02.2016 19:03 Publikacja: 01.02.2016 19:23

Partia za strzelaniem do imigrantów. Nie do dzieci

Foto: AFP

Trzeba zapobiec nielegalnym przekroczeniom granicy, jeżeli to konieczne, to przy użyciu broni – ogłosiła w jednym z wywiadów szefowa AfD Frauke Petry. Wiceprzewodnicząca ugrupowania uchodzącego za rasistowskie i ksenofobiczne Beatrix von Storch napisała na Facebooku, że kto nie respektuje znaku „Halt" na granicy, jest agresorem i trzeba się przed nim bronić. Oczywiście za pomocą broni, której wolno byłoby użyć także przeciwko kobietom, ale dzieciom już nie.

W Niemczech zawrzało. „Nikt już nie może mieć wątpliwości, jaką partią jest naprawdę AfD" – pisały media. „To nic innego jak celowa prowokacja obliczona na wywołanie oburzenia, aby następnie przedstawić się w roli atakowanej mniejszości" – pisał konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Wicekanclerz Sigmar Gabriel (SPD) zażądał, aby partią zajął się Urząd Ochrony Konstytucji, czyli niemiecki kontrwywiad.

Co jak co, ale strzelanie na granicy uchodzi w RFN za wyraz największego barbarzyństwa, na które zdobyły się władze NRD, karzące śmiercią na granicy wszystkich, którzy usiłowali opuścić państwo: robotników i chłopów.

W opinii AfD Niemcom grozi w tym roku jeszcze większa inwazja przybyszów i należy uczynić wszystko, aby temu zapobiec. Partia powołuje się przy tym na odpowiednie zapisy ustawy, przemilczając inne regulacje, które nakazują wzięcie pod uwagę wszystkich okoliczności.

Prowokacja AfD odzwierciedla jednak temperaturę dyskusji w Niemczech na temat uchodźców. Nie ma już mowy o kulturze powitania (Willkommenskultur), a pani kanclerz zrezygnowała już z powtarzania zdania, które zrobiło błyskawiczną karierę na całym świecie: „Wir schaffen das" („Damy radę"). – Oczekujemy, że gdy w Syrii zapanuje pokój i ISIS zostanie pokonane w Iraku, wrócicie do domu, nie zapominając, czego doświadczyliście w Niemczech – powiedziała Angela Merkel w sobotę na partyjnym spotkaniu CDU w Neubrandenburgu. Tłumaczyła, że powrót jest zgodny z konwencją genewską dotyczącą prawa azylu.

Nie ma już mowy o korzyściach dla niemieckiego rynku pracy ani o rozwiązaniu przy pomocy imigrantów niemieckich problemów demograficznych. To pośrednie przyznanie się do porażki, zwłaszcza że najnowsze szacunki mówią o 50 mld euro, które kosztować ma cała operacja przyjęcia ponad miliona imigrantów do końca 2017 roku.

Takie informacje to prezent dla AfD, która ma już w skali kraju 12-proc. poparcie i w wyniku marcowych wyborów zapewne ulokuje swych posłów w dalszych trzech parlamentach landowych. W przyszłym roku wejdzie zapewne do Bundestagu i niewykluczone, że będzie trzecią siłą polityczną w Niemczech.

– Partia ta nie ma nic wspólnego z pierwszą AfD sprzed czterech lat, poza eurosceptycyzmem i oskarżaniem rządu Angeli Merkel o łamanie prawa i konstytucji – tłumaczy„Rz" prof. Dirk Meyer, członek rady ekspertów AfD przed drastyczną zmianą kursu partii po rozłamie.

AfD nie jest przy tym partią monotematyczną, koncentrującą się na sprawie uchodźców. Partia nie dorobiła się jeszcze programu, ale w lokalnych wyborach zapowiada, że jest za wprowadzeniem demokracji bezpośredniej. Promuje także model tradycyjnej rodziny składającej się z „ojca, matki i dzieci" i przeciwstawia się wszelkim pomysłom zwolenników „szaleństwa gender".

Jak wyjaśnia Frauke Petry, sprawy te są najwyższej wagi, gdyż trzeba zapobiec „kurczeniu się narodu niemieckiego" i aby to osiągnąć, każda rodzina powinna mieć co najmniej troje dzieci.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1078
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1077
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1076
Świat
Trump wycofuje USA z Rady Praw Człowieka. Koniec pomocy dla palestyńskich uchodźców
Świat
Thorsten Klute: Niemcy przed wyborami. Czy SPD ma jeszcze szansę?