Obrońcy praw człowieka alarmują, że znany z represji i tortur areszt przy ul. Akreścina w Mińsku znów jest przepełniony. Adwokaci, zastrzegając anonimowość, mówią o „lawinie zatrzymań” w wielu miastach kraju. Represjami zajmuje się przede wszystkim specjalny wydział MSW ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej (GUBOPiK). „Wszyscy, których przywożą z GUBOPiK-u, są granatowi” – pisze niezależny białoruski portal Nasza Niwa. Chodzi o mocno pobitych przez milicję.
– To pokazuje, że Białoruś stała się państwem totalitarnym i kraj nie jest już w stanie wyjść z tego stanu – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Usow, znany białoruski politolog.
Czytaj więcej
Jak powiedział na antenie radiowej Jedynki wiceszef MSZ Marcin Przydacz, rząd bierze pod uwagę wszystkie scenariusze ewentualnych działań hybrydowych na granicach Polski. - Chcemy być mądrzy przed szkodą - zaznaczył.
Nowy walec represji
W październiku centrum obrony praw człowieka Wiosna naliczyło 72 nowych więźniów politycznych. Ogólnie w aresztach znajduje się już ponad 1400 osób. Najnowsza fala represji dotknęła wiele niezwiązanych ze sobą środowisk. Do zatrzymań doszło nawet w Akademii Nauk – służby tropiły tam naukowców, którzy uczestniczyli w protestach w 2020 r.
Codziennie są też wydawane wyroki. We wtorek na dwa i pół roku więzienia skazano Aliaksandra Miszuka, działacza niezależnego związku zawodowego w Biełaruśkalij (jeden z filarów gospodarki Białorusi, produkuje nawozy potasowe). Jego winą było jedynie to, że przemówił w 2020 r. przed robotnikami. Strajki w wielu białoruskich przedsiębiorstwach wówczas szybko stłumiono, ale ich uczestników tropią do dziś. – Jeżeli zwykły robotnik uczestniczył w tamtych wydarzeniach, nawet biernie, nie ma szans na żadną podwyżkę czy awans – mówi „Rzeczpospolitej” pracownik jednego z ważnych stołecznych zakładów.