12 lipca 2007 roku. Śmigłowce Apache wezwane na pomoc dla walczącego na przedmieściach Bagdadu oddziału biorą na cel grupę Irakijczyków. “Tak. Przyjąłem. Jest ich około 20” – mówi jeden z pilotów. “To jest broń” – słychać nagranie z interkomu. “Pieprz… kut…” – przeklina drugi. “Mamy tu od pięciu do sześciu osób z AK-47. Prosimy o pozwolenie na rozpoczęcie akcji” – słyszymy. “Przyjąłem (...) możecie rozpoczynać. Odbiór...”.
[srodtytul]Ranne dzieci[/srodtytul]
“Mamy gościa z RPG (ręczny granatnik przeciwpancerny – red.). Otworzę ogień” – zapowiada pilot. Musi się jednak wstrzymać, bo cel zasłania mu budynek. Gdy jest już na czystej pozycji, widać grupę rozmawiających ze sobą osób. Wśród nich, według portalu WikiLeaks, fotoreporter agencji Reuters, 22-letni Namir Nur-Eldin, oraz jego 40-letni kierowca i asystent Said Czmag. “No, już! Ognia!” – pada komenda i zaczynają się sypać pociski. Przez chmury kurzu widać upadających ludzi. Niektórzy próbują uciekać. “Strzelaj dalej! Strzelaj dalej!” – mówi głos przez interkom.
“Tam leży kupa ciał… Mamy... osiem osób” – słyszymy chwilę później. “Jeden gość się czołga (…) Będziemy strzelać do następnych” – zapowiada pilot. “Ty strzelaj, ja będę mówił” – dodaje inny. “Spójrz na tych martwych sukin…” – cieszy się jeden z pilotów. “Ładnie” – chwali go inny.
Gdy do rannego podjeżdża furgonetka, zniecierpliwiona załoga apache’a nie może się doczekać pozwolenia na ponowne otwarcie ognia. Znów padają strzały, rannych zostaje m.in. dwoje dzieci. “Cóż. To ich wina, że zabierają dzieci na wojnę” – mówi pilot. Podczas akcji ginie 12 osób, w tym dwóch pracowników Reutersa.