Przypominamy historię opisaną w "Rzeczpospolitej"
w marcu 2010
„Dziś rano w stolicy Osetii Południowej Cchinwali dokonano zamachu na przywódcę Eduarda Kokojtego. Rosja rozpoczęła nową wojnę z Gruzją” – tak zaczął się „reportaż” nadany przez popularną stację telewizyjną Imedi. Wyemitowano go w sobotę o 20, czyli w porze największej oglądalności.
Przed emisją materiału prezenterka ostrzegła, że chodzi jedynie o „możliwy scenariusz wydarzeń”, ale do wielu Gruzinów najwyraźniej ta informacja nie dotarła. W kraju wybuchła panika. Jeszcze w trakcie trwania programu na ulicach miast zaroiło się od przerażonych ludzi. W panice wybiegali na ulicę, wzywali pogotowie. Na drogach wyjazdowych z Tbilisi utworzyły się korki. Niektórzy biegli do komisji poborowych po broń. – Linie telefoniczne są przeciążone. Przerażeni ludzie dzwonią do siebie i pytają, co się dzieje – relacjonował tbiliski korespondent rosyjskiego Radia Echo Moskwy.
Czołgi na ulicach
– Rosyjskie czołgi ostrzeliwują gruzińskie miasta, samoloty bombardują gruzińskie porty i lotniska – mówił zdenerwowany lektor. W trakcie „specjalnego reportażu” wykorzystano nagrania z rosyjskiej inwazji na Gruzję w sierpniu 2008 roku. Widzowie oglądali uciekających w panice mieszkańców miast, usłyszeli o ewakuacji rządu i prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, a następnie dowiedzieli się o jego śmierci i utworzeniu tymczasowego, prorosyjskiego rządu z opozycjonistką Nino Burdżanadze na czele. Jak twierdzą gruzińskie portale, na wieść o śmierci wnuka babci Saakaszwilego „zrobiło się słabo”.