– Wielu ministrów i senatorów miałoby kłopoty z rozwiązaniem testu ze znajomości kultury i historii Francji, gdyż pytania są wyrwane z kontekstu – stwierdził Manuel Valls, szef MSW, krytykując egzamin poprzedzający przyznanie obywatelstwa. Wprowadził go poprzedni, prawicowy rząd. Imigranci starający się o francuskie obywatelstwo mieli się wykazać znajomością języka na poziomie podstawowym, zdać test sprawdzający znajomość cywilizacji francuskiej, a także podpisać deklarację praw i obowiązków obywatela.
Sugerując, że ministrowie mieliby problem z testem, minister Valls posunął się chyba za daleko. Przykładowe pytanie brzmi: W którym roku Francja zniosła niewolnictwo w swoich koloniach? – a. 1848, b. 1918, c. 1968.
Tor przeszkód
Ostrze krytyki nowej ekipy skierowane jest w samą zasadę przyznawania francuskiego obywatelstwa – za czasów Nicolasa Sarkozy'ego miało ono być efektem spełnienia pewnych wymogów, które gwarantowały, że świeżo upieczony Francuz będzie się asymilował. Lewicowy minister spraw wewnętrznych określa to ironicznie jako „nagrodę za przebiegnięcie toru przeszkód" i zapowiada, że położy kres tym „dyskryminującym praktykom" i zmieni kryteria naturalizacji.
Bo, jak ubolewał Valls, w ciągu ostatnich dwóch lat liczba naturalizacji zmalała o 30 procent.
Tymczasem znajdująca się w opozycji prawica uważa, że troska nowej ekipy o zwiększenie liczby napływających do Francji imigrantów i bezproblemowe nadawanie im obywatelstwa to działanie cyniczne i koniunkturalne.