Wycieczkowiec „Costa Concordia" z 4229 osobami na pokładzie wieczorem 13 stycznia 2012 r. wpadł na skałę u wybrzeży wysepki Giglio i zaczął błyskawicznie nabierać wody. Godzinę potem statek przechylony (80 st.) na prawą burtę, osiadł wpół zatopiony na skalistej mieliźnie 80 metrów od wejścia do portu. Mimo to w wyniku katastrofy śmierć poniosły 32 osoby. Łączne koszty katastrofy wraz z odszkodowaniem dla ofiar to około 5 mld euro.
Kapitan Schettino rozbił swój statek, bo zbyt mocno zboczył z kursu, by pokazać pasażerom Giulio, a przy okazji zrobić grzeczność pochodzącemu z wyspy szefowi restauracji wycieczkowca. O tym, że statek będzie przepływał koło wyspy wiedzieli zawczasu i pasażerowie i mieszkańcy. Tego rodzaju ryzykowne manewry, wbrew wszelkim przepisom, były dość powszechną praktyką włoskich wycieczkowców, zakorzenioną zresztą w żeglarskiej tradycji składania w ten sposób hołdu portom i wyspom na trasie. Jednak Schettino, który tłumaczył, że wszystko działo się za zgodą armatora, choć nie przedstawił żadnych dowodów, zbliżył się zbyt bardzo do brzegu. Prokurator nazwał go „nieostrożnym idiotą", a potem polecił boskiemu miłosierdziu, bo jak powiedział, „My go niestety okazać nie możemy" i zażądał w sumie kary 26 lat więzienia. Sąd skazał Schettino za spowodwaniew katastrofy i śmierci 32 osób na 15 lat więzienia i jeden miesiąc.