System
ewakuacji medycznej na granicy, czyli złota godzina
18 Dywizja
Zmechanizowana zbudowała system ewakuacji medycznej. Wzdłuż granicy powstało 57
lądowisk dla śmigłowców, każde z nich zostało przetestowane, czyli usiadł na
nim śmigłowiec. Maszyny – przeważnie LPR lub wojskowe MI-8 – dyżurują w trybie 24-godzinnym, czyli są gotowe do poderwania w każdej chwili, o ile pozwalają na to
warunki atmosferyczne.
– Co miesiąc
„na pasku” organizowane są symulacje zdarzenia medycznego – dodaje generał. To niejako
efekt śmierci Mateusza Sitka, który raniony nożem przez syryjskiego migranta
zmarł w szpitalu. – To był dla nas zimny prysznic – przyznaje generał Szkutnik.
Działa też 26
grup ewakuacji medycznej. Funkcjonuje również procedura bezpiecznej ewakuacji
pojazdami. W sytuacji zagrożenia ranny jest zabierany z „paska” opancerzonym rosomakiem. Wóz odwozi poszkodowanego do pierwszej drogi asfaltowej i stamtąd
do placówki medycznej rannego zabiera sanitarka.
– System
działa tak, by operacja zamknęła się w tzw. złotej godzinie – zapewnia oficer. W
takim czasie ranny ma trafić do szpitala. Wojsko ma wyznaczone cztery
szpitale wojskowe, do którym mogą trafić żołnierze (WIM w Warszawie, Lublin,
Ełk, Dęblin), oraz dziewięć szpitali cywilnych.
Czemu służy kamuflaż
na granicy
Przed
wjazdem „na pasek” dostaję kamizelkę kuloodporną, wojskowi zalecają też, aby
ustawić telefon na tryb samolotowy. Dlaczego? – Bo białoruskie nadajniki są
mocniejsze od naszych i telefon łapie białoruską sieć, co może powodować
koszty. Ale mogą też zhakować telefon, wyciągając zawartość pamięci, np.
zdjęcia – mówi mi oficer Wojska Polskiego.
Żołnierze
stosują pełny kamuflaż. Przed wjazdem „na pasek” zasłaniają tablice rejestracyjne
pojazdów, oznaczenia stopni wojskowych, nazwiska, zasłaniają twarze
kominiarkami. Dlaczego? – Bo Białorusini nas monitorują, ustawiają na drzewach
fotopułapki – słyszę od oficera.
Obozowiska
wojskowe przy granicy
Wysunięte
bazy rozlokowane są blisko granicy. Są one otoczone drutem kolczastym, na
rogatkach każdej z nich znajdują się wzmocnione posterunki i służba
wartownicza. W środku ustawione są namioty, dziesiątki kontenerów mieszkalnych,
stołówka, siłownie, pralnie i maskowane kontenery tymczasowych stanowisk
dowodzenia oraz łączności. Na parkingach widzę dziesiątki wojskowych pojazdów – do poruszania się na granicy wykorzystywane są głównie niewielkie pojazdy „żmija”.
Widać też
swoisty wojskowy folklor, który możemy obserwować we wszystkich wojskowych
bazach. Drogowskazy zbite z desek wskazują odległości do różnych miejscowości. Zwykle
w pobliżu masztu sztandarowego znajdują się też totemy z symbolami jednostek
wojskowych, z których pochodzą żołnierze. Nietypowo w FOB Jaryłówka żołnierze wykopali
staw i zbudowali pomost do łowienia ryb. Niewielki zbiornik wodny jest
zarybiony.
Co może się stać
na granicy z Białorusią?
Scenariusze
rozwoju sytuacji są różne, w zasadzie wszystko zależy od tego, jakie decyzje
będą zapadały na Kremlu i w Mińsku. Czy władze Rosji i Białorusi chcą utrzymać presję
migracyjną na granicy NATO? Wojskowi powtarzają, że zwiększenie ich świadomości
sytuacyjnej z wykorzystaniem różnych narzędzi związanych z rozpoznaniem i
wywiadem, a także wzmocnienie fizyczne bariery spowodują, że liczba przekroczeń
spadnie, a przez to zmniejszy się ich obecność na granicy. Z drugiej strony
ciągle na stole jest scenariusz eskalacyjny, czyli możliwość uzbrojenia
migrantów w broń przez białoruskie służby lub zebranie dużej grupy migrantów do
szturmu na granicę. – Pamiętajmy, że celem przeciwnika jest konflikt natury hybrydowej, który ma
uderzać w sferę kognitywną, uwydatniać podziały w społeczeństwie, doprowadzać
do takich podziałów, abyśmy stracili spójność narodową. Ich celem jest to, aby
ludzie przestali ufać swojemu rządowi i własnym autorytetom. Wtedy pojawia się
przestrzeń do zagospodarowania przez autorytety obce – mówi mi gen. Wiesław
Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Wojsko
proponuje poszerzenie strefy buforowej o kolejne odcinki, głównie na północy
zgrupowania. Taki wniosek złożyło do Straży Granicznej. Prosi też o zestawy
LRAD, aby zwiększyć skuteczność odstraszania.
Jak
podaliśmy w „Rzeczpospolitej”, ochrona granicy kosztuje polskiego podatnika rocznie
ok. 2,5 mld zł, a dodatkowo 1,6 mld zł idzie na wzmocnienie infrastruktury
granicznej.