Skala i brutalność protestów przeciw imigrantom po tragedii w Southport zaskoczyła świat. Tym bardziej że sprawca okazał się Brytyjczykiem i wcale nie był wyznania muzułmańskiego, jak podawano.
No właśnie: tu się zbiegły dwa zjawiska. Po pierwsze, siła mediów społecznościowych, które są w stanie przekonać społeczeństwo do każdego kłamstwa. Ale jest też głębsze wytłumaczenie. W Wielkiej Brytanii jest całkiem duża liczba białych mężczyzn pracujących w przemyśle, którzy się czują przegranymi zmian cywilizacyjnych naszych czasów. Głosowali za brexitem, ale to nie poprawiło ich kondycji. Odnoszą się nieufnie do Londynu, nie wierzą w powszechnie przyjęte normy tego, co powinno się robić i mówić, a co nie. No i są zdecydowanie przeciwni emigrantom, azylantom.
W lipcu w wyborach do Zgromadzenia Narodowego co trzeci Francuz głosował na Zjednoczenie Narodowe. Jakie jest poparcie dla skrajnej prawicy na Wyspach?
Odpowiada ono mniej więcej poparciu dla Reform UK, antyimigracyjnej partii Nigela Farage. Uzyskała on w ostatnich wyborach 14 proc. głosów. Z tej liczby jakieś 2–3 proc posuwa się do przemocy. To ci, którzy uczestniczą w tych starciach. Uważają, że policja nie traktuje ich sprawiedliwie, tylko jest znacznie bardziej brutalna niż wobec choćby występujących w obronie Palestyńczyków w Strefie Gazy. To moim zdaniem nie ma sensu, bo manifestacje przeciw Izraelowi były całkowicie pokojowe i stąd siły porządkowe nie musiały interweniować. Kolejne 10 proc. brytyjskiego społeczeństwa podziela postulaty protestujących, ale nie ucieka się do przemocy.
Czytaj więcej
Dziś Zjednoczenie Narodowe – jeszcze do niedawna znane jako Front Narodowy – jest nad Sekwaną o krok od przejęcia władzy. Ale nic, co jest fundamentem tej formacji, nie jest produktem ostatnich lat.
To jednak wciąż dwa razy mniej niż skrajna prawica zbiera we Francji. Skąd ta różnica?
Nie sądzę, aby zapatrywania brytyjskiego społeczeństwa były zasadniczo odmienne niż w innych krajach wolnej Europy. To, że z pozoru skrajna prawica ma mniejszy zasięg niż na kontynencie, wynika z tego, że sama Partia Konserwatywna poszła w naszym kraju bardzo na prawo. Takie osoby jak Suella Braverman (była minister spraw wewnętrznych), Priti Patel (inna szefowa MSW) czy Jacob Rees-Mogg (był ministrem ds. biznesu) byliby uważani na kontynencie za polityków skrajnej prawicy.
To nowość. Do tej pory powszechna była opinia, że Wielka Brytania potrafi skuteczniej integrować imigrantów niż, powiedzmy, Niemcy, Włochy czy Francja.
Brytyjskie społeczeństwo zasadniczo nie jest rasistowskie. Tylko niewielka jego część wyznaje takie poglądy. Pod tym względem integracja migrantów okazała się więc u nas skuteczniejsza niż w wielu innych krajach europejskich. Ale jednocześnie znaczna część społeczeństwa jest przeciwna legalnej i nielegalnej imigracji.