Poprzednie władze Polski były przeciwne paktowi migracyjnemu, nowy rząd uspokaja, że porozumienie to nie niesie dla nas żadnych zagrożeń. Jak jest naprawdę?
Dyskusja wokół kwestii migracji jest niezwykle upolityczniona, dlatego ciężko o rzetelną debatę. Pakt jest nastawiony na to, żeby rozwiązać problem, który Unia ma i będzie miała przez lata. Chodzi o przybywanie ludzi z zewnątrz, z krajów trzecich. Ideą paktu jest to, żeby wszystkie 27 krajów myślało o tym w skoordynowany, jednolity sposób. Są państwa leżące przy granicy Unii, na pierwszej linii przybywania migrantów, takie jak Polska i jej wschodnia granica, czy Włochy, Malta, Grecja, Francja, do których migranci napływają z południa. Są też kraje docelowe, czyli miejsca, do których imigranci chcą się dostać – to przede wszystkim Niemcy, Holandia czy Skandynawia. Ale są też takie kraje, w których prawie nie ma presji migracyjnej. Migracja jest zjawiskiem stałym, nie można odmówić ludziom prawa do przemieszczania się. Możemy jednak nią zarządzać mądrze i wspólnie. Trzeba więc osiągnąć maksymalnie dużą koordynację i współpracę rządów państw, których sytuacja jest zupełnie różna.