W Saratowie nad Wołgą dzieci, które przyjdą na manifestację 9 maja otrzymają „czekoladki w opakowaniu" przedstawiające osiem najważniejszych orderów radzieckich, przyznawanych w czasie drugiej wojny światowej.
- Czekoladki zjedzą, opakowanie wyrzucą, a co za ordery (zjedli) nie będą wiedzieli – powiedział przewodniczący miejscowej Izby Społecznej (organu doradczo-konsultacyjnego władz) Aleksander Łando, prosząc by do każdej bombonierki dołączono opis medali.
A do zjedzenia będą ordery: Czerwonej Gwiazdy, Czerwonego Sztandaru, Aleksandra Newskiego, Bohdana Chmielnickiego (radzieckiego odznaczenie nie należy mylić z takim samym ukraińskim, ustanowionym w 1995 roku), Zwycięstwa, Nachimowa, Suworowa i Wojny Ojczyźnianej.
Przedstawicielom władz pomysł bardzo się spodobał, w przeciwieństwie do rosyjskich internautów, którzy inicjatorów akcji odsądzili od czci i wiary. „To jest po prostu bluźnierstwo – dawać dzieciom do jedzenia ordery, za które przelano rzeki krwi. Zhańbiliśmy się przed weteranami" - napisał jeden z nich.
Mimo gwałtownej krytyki saratowskiego pomysłu, na okupowanym przez Rosję Krymie, w Symferopolu pojawiły się w sprzedaży czekoladowe „zestawy patriotyczne" (na zdjęciu) za równowartość około 40 złotych. W ich skład wchodzi pistolet, granat, pagon (najprawdopodobniej z munduru generała-pułkownika), duża gwiazda i czekoladowa sprzączka od żołnierskiego pasa (również z gwiazdą).