W 2016 r. prezydent nadał obywatelstwo aż 2735 osobom – dwa razy więcej niż w drodze uznania obywatelstwa przez wojewodę. Ale już w 2017 r. prezydent ograniczył liczbę osób – 1640, a w 2018 r. – 1973 osobom dał obywatelstwo. Lista osób, którym prezydent nadał obywatelstwo, nie jest publicznie dostępna, a Kancelaria Prezydenta tylko w wyjątkowych sytuacjach ujawnia nazwiska osób. Tak było pod koniec października ub.r., kiedy to prezydent Andrzej Duda wręczył akt nadania obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej Franciszkowi Jakowczykowi, żołnierzowi AK, który spędził ponad 20 lat w sowieckich łagrach. Do Polski mógł wrócić dopiero w 2008 r.
Po obywatelstwo występują także Polacy, którzy zrzekli się obywatelstwa, ale dziś mają prawo je przywrócić – taką możliwość otworzyła nowelizacja ustawy o obywatelstwie siedem lat temu. To głównie emigranci, którzy wyjechali z Polski po marcu 1968 r. czy do Niemiec np. w ramach akcji łączenia rodzin. Ustawa z 1951 r. o obywatelstwie polskim nie zezwalała na posiadanie obywatelstwa innego państwa. Rokrocznie 350–500 osób odzyskuje polskie obywatelstwo.
Przybywa cudzoziemców
Skąd wzrost liczby cudzoziemców, którzy sięgają po polskie paszporty? Po pierwsze, w Polsce, głównie dzięki wejściu Polski do UE, mieszka coraz więcej obcokrajowców, którzy legalnie tu pracują lub są w związku małżeńskim z Polakiem i spełniają wymogi prawne. Nie są one zbyt restrykcyjne. Już po trzyletnim nieprzerwanym pobycie na terytorium Polski (na podstawie zezwolenia na pobyt stały lub zezwolenia na pobyt rezydenta długoterminowego UE) można starać się o obywatelstwo polskie – warunkiem jest posiadanie w Polsce stabilnego i regularnego źródła dochodu oraz tytuł prawny do zajmowania lokalu mieszkalnego czy małżeństwo z obywatelem polskim.
Polski paszport
Stosunkowo niskie (w porównaniu z innymi krajami UE) są opłaty za wniosek o uznanie za obywatela polskiego – 219 zł, które jest zwracane w przypadku gdy wniosek zostanie odrzucony. W 2017 r. odrzucono blisko 1,3 tys. wniosków, rok wcześniej – blisko 1,5 tys.
Choć Polska na tle innych krajów ma dość dość niskie progi przyznania obywatelstwa (nie wymaga egzaminu z historii czy systemów politycznych jak Niemcy czy Wielka Brytania), tendencję tę może odwrócić wprowadzony od lutego 2018 r. wymóg egzaminu ze znajomości języka na poziomie B1 – znajomość języka polskiego jest bezwzględnie wymagana i stanowi jeden z warunków formalnych, jakie aplikujący cudzoziemiec jest obowiązany spełnić. Objęto nim w ub.r. także także cudzoziemców starających się o status rezydenta długoterminowego UE.
Zdaniem Kseni Naranovich, prezes Fundacji Rozwoju Oprócz Granic, to największa bariera dla obcokrajowca. – Dla Azjatów najtrudniejsza jest wymowa, dla obywateli z krajów słowiańskich – pisanie po polsku – tłumaczy Naranovich. – Kraje UE mają bogatą ofertę nauki języka, w Polsce praktycznie nie ma publicznych kursów nauczania polskiego – wskazuje prezes fundacji. Do tego doliczyć trzeba 600 zł za egzamin przed Państwową Komisją Poświadczania Znajomości Języka Polskiego Jako Obcego (rozumienie ze słuchu, tekstów pisanych, poprawność gramatyczna i pisanie). Z danych Komisji wynika, że w latach 2004–2014 najwięcej osób zdających egzaminy z języka polskiego pochodziło z Ukrainy, potem z Rosji, USA i Białorusi.