Polska zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, której funkcjonowanie kosztowało nas pogorszenie relacji z Brukselą, roczne opóźnienie wypłat z unijnego funduszu odbudowy, wreszcie konkretne kary sięgające już 254 mln euro. Te ostatnie są efektem niewykonywania środków tymczasowych nałożonych rok temu przez Trybunał Sprawiedliwości UE, który zażądał zaprzestania funkcjonowania systemu dyscyplinarnego dla sędziów do czasu wydania przez TSUE ostatecznego wyroku.
Likwidacja ID nie oznacza niestety końca kar dla Polski, co już kilka dni temu zapowiedział Didier Reynders, komisarz sprawiedliwości UE.
- Oczekujemy pełnego wykonania środków tymczasowych zarządzonych przez TSUE. Mamy nadzieję, że to nastąpi, ale jeśli nie, to kary będą naliczane i ściągane z należnych Polsce pieniędzy - powiedział Belg.
Przypomniał, że Polska nie chce płacić kar, dlatego Komisja co miesiąc pomniejsza należne Polsce transfery z unijnych funduszy z polityki spójności o kolejne kwoty. Bruksela przypomina, że decyzja TSUE dotyczyła nie tylko likwidacji ID. Środki tymczasowe obejmowały również m.in. konieczność zawieszenia skutków wydanych już uchwał Izby, czy zawieszenia przepisów umożliwiających dyscyplinowanie sędziów za badanie spełnienia wymogów niezawisłości i bezstronności sądów.
Czytaj więcej
W piątek zakończy się działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Tymczasem od listopada ubiegłego roku za każdy dzień funkcjonowania Izby, rząd PiS powinien płacić 1 milion euro kary. To efekt orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który nakazał zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej SN.