– O winie sędziego świadczą same jego wypowiedzi z nagranej rozmowy: „proszę się nie martwić", „już wyznaczamy termin", „cieszymy się, że ktoś nas wysłucha" – powiedział Wojciech Katner, sędzia SN.
W nagranej rozmowie sędzia Ryszard Milewski, jako prezes sądu SO, wyrażał gotowość ustalenia dogodnego dla premiera terminu posiedzenia w sprawie aresztowanego prezesa Amber Gold i wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dotyczącymi szefa firmy. Rozmowę przeprowadził w ramach dziennikarskiej prowokacji ?Paweł M. podając się za pracownika kancelarii premiera.
W styczniu br. Sąd Apelacyjny w Warszawie skazał Milewskiego za przewinienia dyscyplinarne – uchybienie godności sędziego – na usunięcie z urzędu prezesa. Już jednak w 2012 r. Milewski z tej funkcji został odwołany przez ministra sprawiedliwości. I choć kara dyscyplinarna miała dodatkowy skutek – m.in. w postaci 5-letniego zakazu awansowania i podwyżek – niektórzy odbierali ją jako łagodną.
Stąd minister w odwołaniu do SN domagał się wymierzenia najsurowszej kary usunięcia z urzędu sędziego. Obrońca Milewskiego kwestionowała zaś autentyczność nagrania.
SN nie miał wątpliwości. Uznał, że pozostanie Milewskiego w sądzie w Gdańsku nie sprzyjałoby dobru wymiaru sprawiedliwości. Natomiast pozbawienie go uprawnień sędziowskich byłoby karą nadmierną.