Francuzka przede wszystkim głosi, że chodzi jej o protest przeciw narzucaniu kobietom norm estetycznych i banalnych kanonów piękna. Inspiracje do scenariuszy swych operacji czerpie więc z wielu dzieł sztuki, m.in. z „Wenus" Botticellego i „Mony Lizy" Leonarda da Vinci, choć wątpić należy, czy przez to się do nich upodabnia. Nie wiem, czy jako artystka Orlan kogokolwiek przekonuje. Jedno jest pewne – aby zyskać sławę, zrobi wszystko!
Znacznie ciekawiej na podobne tematy wypowiada się jej rodaczka Nicole Tran Ba Vang, która w „luksusowych" fotografiach z cyklu „Kolekcja wiosna/lato" pokazuje perfekcyjne nagie kobiece ciała, ubrane jakby w drugą skórę. Niczym suknię można łatwo ją rozsznurować i zrzucić. Choć nie epatuje krwawymi scenami, to jednak tworzy ironiczne znaki lansowanych w modzie i kulturze zachowań, obsesyjnej troski o ciało, równoznacznej z kreacją własnego wizerunku.
Niektóre z prezentowanych prac są trudne w ocenie w kategoriach artystycznych, bo ważniejsza jest ich funkcja terapeutyczna. I tak seria obrazów szkockiego malarza Marka Gilberta powstała na zamówienie lekarza, prof. Iaina Hutchinsona specjalizującego się w chirurgii plastycznej twarzy zdeformowanych na skutek wypadku lub choroby.
Ten lekarz założył fundację Saving Faces w Londynie i zatrudnił artystę do dokumentowania historii swoich pacjentów za pomocą dzieł sztuki. Obrazom towarzyszą opisy konkretnych przypadków. Mimo że nie można im odmówić malarskiej ekspresji trochę w duchu Francisa Bacona i Luciana Freuda, to najważniejsze w tym projekcie jest oswojenie pacjenta ze zmianami przed- i pooperacyjnymi oraz akceptacja nowej tożsamości. Podobno to działa.
Drastyczność w sztuce jest jednak nadużywana, choć nie brakuje przykładów, że także wzmaga artystyczną siłę dzieła, jak w performansie Mariny Abramović. Ciało leżącej nagiej artystki przygniata tu szkielet unoszący się w rytm jej oddechu. Ta praca szokuje, ale i budzi też mnóstwo artystycznych reminiscencji – od średniowiecznych tańców śmierci i mrocznych obrazów symbolistów po współczesny egzystencjalizm.
Nie każde nawet najbardziej dramatyczne doświadczenie własnego życia gwarantuje jego transformację w wybitne dzieło. Aby cierpienie i ból przekuć w sztukę, trzeba talentu Aliny Szapocznikow. Szkoda, że jej obecność na wystawie zaznaczona została symbolicznie: opisowo-rysunkowym listem ze szpitala, a nie rzeźbami, egzemplifikującymi przetworzenie ciężkiej traumy – walki z chorobą nowotworową – we wstrząsające dzieła sztuki.