Sławomir Paruch, Kamil Nazimek: Sjesta po polsku

Do składania wniosków o przerywany czas pracy nie można pracowników namawiać.

Publikacja: 08.08.2023 11:20

Sławomir Paruch, Kamil Nazimek: Sjesta po polsku

Foto: Adobe Stock

Chociaż letniej temperaturze w Polsce wciąż brakuje przynajmniej kilku stopni do rekordów na południu Europy, notorycznie, kiedy tylko przekracza 30 kresek, powraca dyskusja o potrzebie przeorganizowania czasu pracy, tak by pracownicy nie byli narażeni na pracę w najgorętszej porze dnia. Czy jednak to w ogóle jest możliwe? Otóż przepisy polskiego prawa pracy nie tylko nie wymagają w tym zakresie jakichkolwiek zmian, ale są nawet bardziej dostosowane do wdrożenia sjesty niż w krajach południa.

Postulat OPZZ

Tegorocznego lata temat ten jest szczególnie, nomen omen, gorący, ze względu na postulat Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Proponuje ono zmiany w przepisach, określające górną granicę dopuszczalnej przy pracy temperatury na poziomie 30 st. C.

Obecnie limit ten nie obowiązuje w Polsce wcale, a przepisy jedynie nakazują pracodawcom zapewnienie nieodpłatnie napojów, jeśli temperatura na stanowisku pracy przekracza 28 st. C w pomieszczeniu zamkniętym, lub 25 st. C na otwartej przestrzeni.

Na południu Europy znaleziono sposób

Włosi udowadniają, że żadna obszerna regulacja ustawowa nie jest konieczna do wprowadzenia codziennych przerw lunchowych, zwanych na Półwyspie Apenińskim riposo.

We Włoszech, na poziomie ogólnokrajowym, pracownicy, podobnie jak w Polsce, mają zapewniony minimum jedenastogodzinny odpoczynek dobowy oraz wydłużony odpoczynek tygodniowy. Odpoczynek ten musi być ciągły, chyba że praca charakteryzuje się podzielonymi okresami w ciągu dnia. I tu widoczny jest ukłon w kierunku wprowadzenia podzielonego dnia pracy – odpoczynek dobowy może zostać skrócony na mocy układów zbiorowych pracy, pod warunkiem że pracownicy otrzymają okresy odpoczynku wyrównawczego.

Ponadto, jeśli dzień pracy przekracza we Włoszech sześć godzin, pracownik ma prawo do przerwy w celu odzyskania energii oraz zjedzenia posiłku. Przerwa ta musi trwać co najmniej dziesięć minut i może być wydłużona w układach zbiorowych pracy. O ile układy te nie stanowią inaczej, przerwy są okresami, za które Włosi nie otrzymują prawa do wynagrodzenia. Inaczej jednak niż w Polsce, układy zbiorowe odgrywają we Włoszech kluczową rolę w stosunku pracy, ponieważ prawie wszyscy pracownicy są nimi objęci.

Podobnie jak Włosi, Hiszpanie nie uregulowali szczegółowo na poziomie ogólnokrajowym reguł wprowadzania podzielonego dnia pracy. Tu także kwestie te sprowadzane są na poziom układów zbiorowych. Pozwala to na dostosowanie jej reguł do specyfiki sektora.

W Polsce też się da

Wbrew pozorom, to właśnie w polskim kodeksie pracy istnieją regulacje wprost pozwalające na wprowadzenie nawet kilkugodzinnej przerwy w trakcie pracy. Jeżeli jest to uzasadnione jej rodzajem lub organizacją, może być przez pracodawcę stosowany system przerywanego czasu pracy według z góry ustalonego rozkładu przewidującego nie więcej niż jedną przerwę w ciągu doby, trwającą nie dłużej niż pięć godzin. Wprowadzenie systemu przerywanego czasu pracy wymaga zawarcia odpowiedniej regulacji w układzie zbiorowym pracy, porozumienia z zakładową organizacją związkową bądź, w razie jej braku, z przedstawicielami pracowników.

System ten w polskich realiach jest stosowany sporadycznie, m.in. z powodu odpłatności przerwy, a więc zwiększonych kosztów pracodawcy. Określone w art. 139 § 1 k.p. prawo do wynagrodzenia w wysokości połowy wynagrodzenia należnego za czas przestoju z reguły równa się prawu do połowy stawki godzinowej pracownika – obciążenie finansowe pracodawcy jest więc znaczące.

Aby uniknąć odpłatności przerwy, wprowadzenie jej w ciągu dnia pracy musiałoby nastąpić dla danego pracownika na jego indywidualny wniosek. Zgodnie z wyrokiem SN z 19 listopada 2003 r., sygn. akt I PK 476/02, wprowadzenie przerwy w pracy na wyłączne życzenie pracownika i w jego interesie nie uzasadnia zapłaty wynagrodzenia za czas przerwy. Warunkiem jest jednak, aby pozostawało bez związku z potrzebami ekonomiczno-organizacyjnymi pracodawcy i odbywało się w wyłącznym interesie pracownika. Oczywiście do składania tego rodzaju wniosków nie można pracowników namawiać, ponieważ wówczas przestają one być ich wyłączną inicjatywą, a tego właśnie wymaga orzecznictwo.

System przerywanego czasu pracy, podobnie jak inne określone w k.p., może być stosowany w zależności od, chociażby, pór roku. To niewątpliwy plus tego rozwiązania. Zależnie od spodziewanej w danym okresie temperatury, czas takiej sjesty może się więc różnić w ciągu roku, z uwzględnieniem tego, że przerw, w niektórych okresach, może nie być wcale.

Poza systemem przerywanego czasu pracy namiastką sjesty mogłaby być również, wprowadzona na podstawie art. 141 k.p. godzinna, niepłatna i niewliczana do czasu pracy maksymalnie 60-minutowa przerwa. Nie miałaby ona jednak w praktyce wiele wspólnego z południowoeuropejską sjestą, wystarczająco długą, by celebrować jedzenie posiłku i odpocząć w trakcie największych upałów.

Pracodawcy już teraz dysponują więc narzędziami pozwalającymi na wprowadzenie rozwiązań, które w praktyce będą naśladować te zaadaptowane we Włoszech czy Hiszpanii.

Czy to w ogóle ma sens?

Biorąc pod uwagę że tradycja sjesty zaczyna powoli wymierać nawet na południu Europy, gdzie temperatura wciąż osiąga znacznie wyższe wartości niż w Polsce, wydaje się, że jej wprowadzenie w naszej części Europy jest mało prawdopodobne.

Z kolei odgórne narzucenie pracodawcom zapewnienia długich przerw w ciągu dnia z wielu względów jest rozwiązaniem niewłaściwym. Przede wszystkim oznaczałoby to znaczną ingerencję państwa w swobodę działalności gospodarczej i zupełnie dezorganizowało pracę w miesiącach letnich, które w przypadku niektórych rodzajów prac, ze względu na minusowe temperatury w zimę, późną jesień czy wczesną wiosną, wciąż są jedynymi, w trakcie których mogą być one prowadzone. Z drugiej strony natomiast, nie zawsze ingerencja ta, której ratio legis zapewne byłoby polepszenie sytuacji pracowników, faktycznie osiągnęłaby swój cel. Wątpimy, aby znaczna część pracowników była zwolennikami wprowadzenia kilkugodzinnych przerw w ciągu dnia, by następnie wrócić do pracy, w której pozostaną już do zmierzchu, a ten w Polsce następuje nawet godzinę wcześniej niż, przykładowo, w kontynentalnej Hiszpanii, znajdującej się w tej samej strefie czasowej. Oznaczałoby to po prostu „utratę” letnich wieczorów. Inną kwestią są natomiast narodowe tradycje i odrębności kulturowe pomiędzy krajami północy i południa Europy.

Sławomir Paruch jest radcą prawnym, partnerem, PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz | Littler

Kamil Nazimek jest aplikantem radcowskim, prawnikiewm, PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz | Littler

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Co poeta miał na myśli
Rzecz o prawie
Artur Klepacki: Zagrożona poufność tożsamości sygnalisty
Rzecz o prawie
Robert Damski: A czy Ty masz immunitet egzekucyjny?
Rzecz o prawie
Katarzyna Krzyżanowska: Nieprzewidywalność nowych sędziów SN i jej możliwy efekt
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Kto histeryzuje przed wyborami