Każda listopadowa rocznica odzyskania niepodległości przypomina o cenie, jaką Polska za nią zapłaciła. To nie tylko przelana krew jej obrońców, ale również zrównane z ziemią dziedzictwo narodowe. Na szczęście to drugie można chociaż częściowo odzyskać.
Obecnie mieszkańcy Warszawy z nadzieją i wzruszeniem oczekują na obiecywaną od dawna odbudowę Pałacu Saskiego. Wiadomo już, że projekt odbudowy kompleksu będzie wyłoniony w konkursie architektonicznym, który zostanie ogłoszony na początku 2023 r. W sierpniu 2022 r. na placu Piłsudskiego ruszyły już pierwsze prace przygotowujące grunt pod planowane przedsięwzięcie.
Prawo nie tylko moralne
I chociaż jego realizacja ma zarówno swoich entuzjastów, jak i przeciwników, to jedna kwestia nie ulega wątpliwości: Polska ma prawo starać się o odzyskanie architektonicznego świadectwa swojej spuścizny kulturowej. Co więcej, prawo to przysługuje jej nie tylko w sensie moralnym, ale też w stricte prawnym. Na jakiej zasadzie?
Przed hekatombą drugiej wojny światowej temat odbudowy obiektów w świetle praw autorskich był zagadnieniem zasadniczo nieobecny w doktrynie. Dopiero tragedia działań wojennych, a zwłaszcza powstania warszawskiego i następującej po nim barbarzyńskiej zemsty Niemców pragnących zrównać stolicę z ziemią sprawiły, że stał się on wręcz boleśnie aktualny. W jaki sposób przywrócić miastu i krajowi zdewastowaną infrastrukturę, a tym umożliwić mieszkańcom powrót do domów i rozpoczęcie nowego życia? To przedsięwzięcie wymagało nie tylko ogromnych nakładów logistycznych i finansowych, ale także skorygowania pod względem prawnym. Trudne realia powojennej rzeczywistości nie sprzyjały jednak czysto teoretycznej pracy akademickiej. Trzeba było zacząć działać natychmiast, gdyż ludzie potrzebowali dachu nad głową. Ponadto bardzo wielu przedstawicieli polskiej inteligencji – w tym prawników – zostało zamordowanych przez okupantów lub nie wróciło jeszcze z obozów i więzień. Świeżo wykształceni na tajnych kompletach juryści potrzebowali zaś jeszcze oficjalnego poświadczenia nabytych kompetencji i oczywiście doświadczenia. Wszystkie te okoliczności sprawiły, że odbudowując zrujnowany kraj, kierowano się „umowną” praktyką, która dopiero po dziesięcioleciach stała się formalnie elementem polskiego porządku prawnego.
Ponieważ nie było innego sposobu na odbudowę zniszczonego obiektu, ustalono, że dozwolone będzie korzystanie z utworu w postaci obiektu budowlanego, jego rysunku, obrazu, planu, fotografii, makiety, szkicu, modelu, odlewu lub innej formy wizualizacji. Same słowa i relacje świadków opisujące przedmiotowy budynek nie wystarczały do pracy architektonicznej, która musiała podeprzeć się jego skonkretyzowanym wizerunkiem. Sumiennie przestrzegano jednak zasady, aby korzystanie z tych cudzych wytworów intelektualnych odbywało się jedynie w celu odbudowy obiektu, ewentualnie też jego remontu. Za takie działanie z pewnością nie uznawano przebudowy, czyli wszystkich form robót budowlanych, w wyniku których następuje zmiana parametrów użytkowych lub technicznych istniejącego obiektu budowlanego, z wyjątkiem charakterystycznych, jak: kubatura, powierzchnia zabudowy, wysokość, długość, szerokość bądź liczba kondygnacji. Taki wybór, biorąc pod uwagę ówczesne realia, nie jest zaskakujący. Ogromna liczba doszczętnie zniszczonych budynków sprawiała, że najbardziej pilną potrzebą ratowanej infrastruktury stało się właśnie wznoszenie nowych budowli od samych ich podstaw, nie zaś przebudowa, upiększanie czy ulepszanie już istniejących.