Oba rodzaje wypowiedzi charakteryzował podstawowy poziom wiedzy o realiach, w jakich przychodzi tworzyć PR oraz pracować nad wizerunkiem, w najlepszym zaś razie świadomość, że bez funduszy jedyne, co członkowie komisji, zespołów i kół mogą zrobić – to chałupnicze grafiki, napędzanie ich zasięgów przy wsparciu wyproszonych udostępnień i nadzieja, że którakolwiek z nich stanie się viralem.
Scenariusz powracających jak bumerang dyskusji przewiduje także istnienie trzeciej grupy dyskutantów, tj. tych, którzy zasiadają w loży szyderców z paczką popcornu i obserwują opisane starcie z nadzieją, że prędzej czy później ktoś się skompromituje. Atak się dzieje zawsze.
Niezależnie od wniosków, które dyskutantom umknęły, lub co do których byli zgodni – dysponując własnym, niemałym już doświadczeniem w podejmowaniu mniej lub bardziej sformalizowanych prób wsparcia adwokatury w jej promocji, pozwolę sobie na refleksję. Wielu młodym adwokatom się chciało: poświęcić prywatny czas, środki i serce na to, by w opinii osób z zewnątrz adwokatura przestała być dinozaurem opierającym się zmianom klimatycznym. Niejeden z zapałem dokładał starań, by nie tylko była postrzegana, lecz po prostu była bardziej nowoczesna. Nikomu się to nie udało. Dlaczego?
Z pewnością remedium na problemy nie jest przeprowadzanie nowych ankiet, badanie opinii środowiska czy wypracowywanie treści kolejnych zjazdowych uchwał wskazujących (po raz enty!) potrzeby łączenia tradycji z nowoczesnością. Kłopotów środowiska nie rozwiążą publiczne polemiki, wytykanie błędów i licytowanie się, kto wie lepiej, czego środowisku potrzeba. Przyjmując, że adwokatura faktycznie przejawia chęć zainicjowania dialogu ze społeczeństwem (o ile tak jest), to ze wszech miar profesjonalne środowisko jak tlenu potrzebuje wsparcia…innego profesjonalnego środowiska i funduszy, aby mu za pomoc zapłacić.
Reasumując: twierdząc, że każdy Polak jest lekarzem, prawnikiem i hydraulikiem w jednym, i przekonując, że to źle, przestańmy być równocześnie adwokatami, socjologami i ekspertami od PR. Stojąc na stanowisku, że za pracę należy się adekwatne do wiedzy i umiejętności wynagrodzenie, zapłaćmy komuś, kto wie, co i jak zrobić, aby adwokatura porzuciła potrzebę doganiania radców, lecz poszła własną drogą. Przestańmy używać czasowników niedokonanych – pracowaliśmy (nad strategią), kontynuowaliśmy (prace komisji), staraliśmy się (wypromować). Poznajmy urok słów, które świadczą o tym, że czegoś dopięliśmy do końca. I na litość boską, przestańmy urządzać środowiskowe jatki w internecie. Choćby dlatego, że każdy z „najnowszych” pomysłów już kiedyś był i przypisywanie sobie ich autorstwa świadczy nie o świeżej głowie, lecz odgrzewaniu starych kotletów.
Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl