Kampania wyborcza jeszcze się formalnie nie rozpoczęła, a każdy z nas usłyszał od polityków coś miłego. Nie ma takiego obywatela RP, któremu nie zostałaby przedłożona obietnica polepszenia jego życia. Na tle tego festiwalu rozrzutności i szczodrości wyróżnia się tematyka praw zwierząt i ich dobrostanu. Na razie żadna z partii politycznych nie zaoferowała w tej materii niczego nowego i wartościowego. To prawda, że dzieci i ryby – a także inne zwierzęta – głosu (politycznego) nie mają, ale właściciele tych ostatnich oraz ich miłośnicy, owszem. Ten stan rzeczy musi dziwić z dwóch, co najmniej, powodów.
Pierwszym z nich jest funkcjonowanie przecież w naszym kraju szeregu organizacji prozwierzęcych, a kiedy, jeśli nie przed wyborami, jest najlepszy czas na lobbing w ważnych dla nich sprawach. Nie jestem ani uprawniony, ani kompetentny do koordynowania tego typu nacisku na polityków ze strony „animalsów”, ale musi zastanawiać cisza z ich strony w tym newralgicznym czasie. Wszak po elekcji wywieranie wpływu na polityków (bez względu na to, kto obejmie władzę) będzie o wiele mniej skuteczne niż teraz, gdy ubiegają się oni o parlamentarne mandaty. Tym bardziej głucho brzmi cisza wokół tej problematyki.
Czytaj więcej
Jeśli masz poglądy bliskie Zbigniewowi Ziobrze, możesz nawet popełnić przestępstwo, a państwo stanie po twojej stronie. Ale jeśli masz poglądy odmienne, zniszczymy cię, używając aparatu państwa. Tak wygląda praworządność ministra sprawiedliwości. Taki wniosek płynie z jego reakcji na sprawę Mariki i Joanny z Krakowa
A przecież spraw do załatwienia jest ogrom. Z mojej perspektywy łatwe do załatwienia są zakazy tresury zwierząt w cyrkach oraz odpalania fajerwerków w czasie uroczystości i świąt. Wiele miast już zdecydowało się na wprowadzenie tego typu przepisów i ich włodarze nie ponieśli z tego tytułu żadnych negatywnych konsekwencji. Wprost przeciwnie – powstrzymanie haniebnego wykorzystywania naszych braci mniejszych do jarmarcznej zabawy w cyrkach czy organizacji metafizyki dla ubogich duchem przysporzyło sympatii samorządowcom decydującym się na takie kroki. Coraz więcej ludzi ma dość obrazu zwierząt zmuszanych do wykonywania sztuczek czy też umierających w wyniku eksplozji petard.
Lepszy kundel ze schroniska
Jako narzucający się postulat wydaje się także zakaz hodowli niektórych psów. Szczególnie mam na myśli rasy brachycefaliczne, czyli buldoga angielskiego i francuskiego, mopsa, pekińczyka czy shih tzu. Te „słodkie” psiaki cierpią przez całe życie, mają problemy z oddychaniem i poruszaniem się, mają zwężone nozdrza, zapadnięte krtanie i niedorozwiniętą tchawicę. Są narażone na udary cieplne, krztuszenie się podczas posiłków i brak normalnego oddychania. Ich całe życie jest wielkim cierpieniem – zafundowanym im przez ludzi, którzy z własnej fanaberii, kierując się antropologizacją, wyhodowali rasy z pyskiem przypominającym ludzką twarz. Zamieniając ich życie w torturę. Nic by się nie stało, gdyby ten proceder nie był możliwy.