Zuzanna Dąbrowska: Ostry brak słodyczy

Ilekroć słyszę przemawiającego ministra Przemysława Czarnka, mam nieodpartą chęć poczęstowania go czekoladką.

Aktualizacja: 23.08.2021 15:39 Publikacja: 22.07.2021 21:00

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek

Foto: PAP, Marcin Obara

We francuksim filmie „Czekolada" jedną z głównych postaci jest burmistrz miasteczka (Alfred Molina). Ultrakonserwatywny, ponad miarę pobożny i wrogi wszelkim nowinkom. Zwolennik tradycyjnych cnót niewieścich, niechętny obcym, walczący z wszelkimi przejawami nieprawomyślności. Ministra Czarnka przypomina nawet z wyglądu. Miasteczko jednak szybko się zmienia i coraz mniej chętnie ulega jego wizji świata. Pewnej nocy i burmistrz nie wytrzymuje presji: włamuje się do sklepu z zakazaną w poście czekoladą i zjada wszystko z wystawy, po czym zasypia. Kompromitacja.

Ilekroć słucham przemówień ministra edukacji i nauki, mam nieodpartą chęć poczęstowania go czekoladką. Może to ułatwiłoby porozumienie?

Niezależnie od tego, czy rola ministra polega na spektakularnym odwracaniu uwagi od innych problemów władzy, czy też Zjednoczona Prawica na serio marzy – jak on – o szkole z karnymi zastępami krótko pstrzyżonych chłopców (dziewczynki pielęgnują w tym czasie wiadome cnoty) – sprawa jest jednak poważna.

Szkoła nadzorowana przez surowych, formowanych przez resort kuratorów, zamknięta, nietolerancyjna, odizolowana od świata, internetu i popkultury, skazuje młodych ludzi na przegraną we współczesnym, różnorodnym i trudnym świecie. Nie daje im instrumentów do rozwoju i budowania postępu. Zabija zdolności. A najważniejsze – skazuje na bunt.

Mój polonista z liceum zakazał nam surowo – już na pierwszej lekcji – pisania wierszy, a pod karą obniżenia stopnia przynoszenia mu ich do oceny. W efekcie stworzył zastęp poetów amatorów, z których w dorosłym życiu co najmniej dwoje opublikowało swoje tomiki. Dopiero przed maturą przyznał się, że lepszego sposobu na wychowanie poetów nie zna.

Minister Czarnek stał się symbolem. A młodzi potrzebują symboli, by mieć się od czego odbić.

We francuksim filmie „Czekolada" jedną z głównych postaci jest burmistrz miasteczka (Alfred Molina). Ultrakonserwatywny, ponad miarę pobożny i wrogi wszelkim nowinkom. Zwolennik tradycyjnych cnót niewieścich, niechętny obcym, walczący z wszelkimi przejawami nieprawomyślności. Ministra Czarnka przypomina nawet z wyglądu. Miasteczko jednak szybko się zmienia i coraz mniej chętnie ulega jego wizji świata. Pewnej nocy i burmistrz nie wytrzymuje presji: włamuje się do sklepu z zakazaną w poście czekoladą i zjada wszystko z wystawy, po czym zasypia. Kompromitacja.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki