Łoś – piękny polski bombowiec

Jednym z najszybszych samolotów świata jest nowy bombowiec polski, który podczas lotów próbnych osiągnął znakomitą szybkość do 400 kilometrów na godzinę

Aktualizacja: 05.12.2008 07:49 Publikacja: 05.12.2008 01:10

Żaden z samolotów Łoś nie dotrwał do naszych czasów

Żaden z samolotów Łoś nie dotrwał do naszych czasów

Foto: Wikipedia

Red

„Jednym z najszybszych samolotów świata jest nowy bombowiec polski, który podczas lotów próbnych osiągnął znakomitą szybkość do 400 kilometrów na godzinę” – tymi słowami podekscytowanego lektora rozpoczyna się fragment kroniki Polskiej Agencji Telegraficznej z jesieni 1938 roku prezentującej samolot PZL.37 Łoś. Był on szczytowym osiągnięciem polskiego przemysłu lotniczego tamtego okresu.

Konstruktor, inżynier Jerzy Dąbrowski, zastosował awangardowe rozwiązania – całkowicie metalowa konstrukcja, chowane podwozie, klapy, zmienny skok śmigła, zaawansowana hydraulika, skomplikowany system paliwowy oraz nowatorski profil aerodynamiczny czyniły z łosia samolot nie z tej epoki. Nie mógł się z nim równać używany w połowie lat 30. holenderski fokker F.VII. czy powstający równolegle w Państwowych Zakładach Lotniczych konkurencyjny 30 żubr.

Prace nad łosiem rozpoczęły się w 1934 roku, a już pod koniec 1936 r. oblatywano prototyp. Produkcja seryjna ruszyła w 1938 roku. W sumie do wybuchu wojny wyprodukowano 124 łosie w fabrykach na Okęciu i w Mielcu. Na targach lotniczych w Paryżu jesienią 1938 roku płatowiec wywołał olbrzymie zainteresowanie. Do PZL wpłynęły zagraniczne oferty zakupu samolotów bądź licencji na ich budowę.

Wrzesień 1939 roku bezlitośnie obnażył braki polskiego lotnictwa. W trakcie walk okazało się, że uzbrojenie obronne łosia było zbyt słabe. Brakowało opancerzenia oraz samouszczelniających się zbiorników paliwa. Do tego wiele maszyn nie miało kompletnego wyposażenia pokładowego, które instalowano pospiesznie w ostatnich dniach pokoju. Brakowało aparatury radiowej oraz fonii pokładowej. Dochodziły do tego problemy z silnikami.

Żaden z tych pięknych samolotów nie dotrwał do naszych czasów. Dokumentację samolotu, która w piwnicach fabryki w Mielcu przetrwała hitlerowską okupację, zniszczyli komuniści. Do dziś zachowały się silnik łosia, łopaty śmigła oraz wiele drobnych fragmentów wydobywanych w miejscach upadków łosi we wrześniu 1939 roku.

[i]Mogą państwo uczestniczyć w internetowym plebiscycie MHP, „Rz” oraz portalu Onet i wybrać symbole tamtej epoki

[link=http://www.rp.pl/ikony]www.rp.pl/ikony[/link]

[link=http://www.muzhp.pl]www.muzhp.pl[/link][/i]

„Jednym z najszybszych samolotów świata jest nowy bombowiec polski, który podczas lotów próbnych osiągnął znakomitą szybkość do 400 kilometrów na godzinę” – tymi słowami podekscytowanego lektora rozpoczyna się fragment kroniki Polskiej Agencji Telegraficznej z jesieni 1938 roku prezentującej samolot PZL.37 Łoś. Był on szczytowym osiągnięciem polskiego przemysłu lotniczego tamtego okresu.

Konstruktor, inżynier Jerzy Dąbrowski, zastosował awangardowe rozwiązania – całkowicie metalowa konstrukcja, chowane podwozie, klapy, zmienny skok śmigła, zaawansowana hydraulika, skomplikowany system paliwowy oraz nowatorski profil aerodynamiczny czyniły z łosia samolot nie z tej epoki. Nie mógł się z nim równać używany w połowie lat 30. holenderski fokker F.VII. czy powstający równolegle w Państwowych Zakładach Lotniczych konkurencyjny 30 żubr.

Publicystyka
Bogusław Chrabota: Pożegnanie papieża Franciszka i polska polityka
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: A może zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie Adrian Zandberg?
Publicystyka
Nawrocki zyskuje w Kanale Zero. Czy Trzaskowski przyjmie zaproszenie Stanowskiego?
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego