Napad w "Żabce". Zaatakowany mógł się bronić, nawet zabijając agresora

W ciągu trzech lat śledczy umorzyli 53 sprawy z powodu działania w obronie koniecznej. Kary nie poniesie także właściciel sklepu sieci Żabka.

Publikacja: 15.06.2023 22:00

Śledczy uznali, że właściciel Żabki działał w obronie koniecznej

Śledczy uznali, że właściciel Żabki działał w obronie koniecznej

Foto: Shutterstock

Właściciel sklepu w Kobyłce pod Warszawą, który broniąc ekspedientki, śmiertelnie ugodził nożem napastnika, działał w ramach obrony koniecznej – oceniła prokuratura i umorzyła śledztwo – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.

„Zaatakowany ma prawo odpierać zamach kosztem dobra napastnika, prawo nie może ustępować przed bezprawiem” – to główny przekaz w uzasadnieniu tej decyzji.

Podobnych przypadków jest więcej. Prokuratorzy obecnie chętniej niż kiedyś odstępują od zarzutów dla osób, które broniąc siebie lub swojej własności, zraniły, czy nawet zabiły napastników. W ostatnich trzech latach z powodu działania w obronie koniecznej umorzono w kraju 53 sprawy – wynika z danych KGP, do jakich dotarliśmy.

Pojęcie „mir domowy” nie jest pustym słowem

Atak na sklep sieci Żabka w Kobyłce (w styczniu tego roku) wyglądał dramatycznie. Przed północą dwóch zamaskowanych mężczyzn wtargnęło do sklepu. Łukasz P. zagroził ekspedientce pistoletem (później się okazało, że to replika), a Tomasz C., trzymając metalową rurkę, próbował otworzyć kasetkę z pieniędzmi – nie dał rady, nie znał kodu. Z zaplecza wyszedł właściciel sklepu, uderzył C. kilkukrotnie pięścią w twarz, a wtedy drugi napastnik przystawił mu broń do głowy (ekspedientka uciekła). Napadnięty, walcząc, chwycił nóż, którym otwierano przesyłki, ugodził nim Tomasza C. Ten uciekł, 300 metrów dalej upadł i zmarł.

Czytaj więcej

Strzelanina w Cleveland. Zabójca pięciu osób na wolności

– Obaj sprawcy w dniu zdarzenia zażywali narkotyki – mefedron i amfetaminę, oraz spożywali alkohol. Wspólnie zdecydowali o napadzie – mówi Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.

Badająca sprawę Prokuratura Rejonowa w Wołominie uznała, że właściciel sklepu działał w ramach obrony koniecznej, o której mówi art. 25 § 1 kodeksu karnego. Zgodnie z nim „Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem”.

Zachowanie napastników „bezsprzecznie stanowiło bezpośredni i bezprawny zamach na własność, posiadanie, a przede wszystkim życie i zdrowie pracownicy i właściciela sklepu” – stwierdził prokurator, wskazując „dysproporcję sił” i to, że początkowo atak był odpierany „gołymi rękami”, a dopiero widząc wycelowaną broń, właściciel sklepu instynktownie chwycił nóż. „Była to nagła reakcja obronna w sytuacji zagrożenia życia” – ocenił śledczy.

Czytaj więcej

USA. Mężczyzna strzelał do rodziny, bo na jego podwórko wpadła piłka

Tomasz C. miał 25 lat, jego kompan 22. Niewykluczone, że decyzję zaskarży pełnomocnik rodziny zmarłego.

Z powodu działania w obronie koniecznej umorzono w ciągu trzech lat 53 śledztwa: w 2020 r. – 23, w kolejnym – 17, a w ubiegłym – 13. Najczęściej – według danych KGP – w sytuacjach, gdy broniący się zranili napastników, powodując u nich cięższy lub lżejszy „uszczerbek na zdrowiu” – dotyczyło to 30 zdarzeń. W dwóch – sprawców zabito.

Tak jak w Poznaniu, gdzie (we wrześniu 2022 r.) od ciosu nożem zmarł włamywacz, który wdarł się na posesję. Po nóż sięgnęła jedna z kobiet. Tu prokuratura najpierw trojgu członkom napadniętej rodziny (mających od 18 do 83 lat) zarzuciła „udział w bójce” – sprawę umorzyła dopiero na polecenie ministra Zbigniewa Ziobry. Agresor był wielokrotnie karanym recydywistą. Konsekwencji nie poniósł także właściciel kantoru wymiany walut z Piszu, na którego w 2018 r. napadł zamaskowany mężczyzna, uderzył go i zabrał 100 tys. zł. Pokrzywdzony oddał kilka strzałów (z legalnej broni) w tył auta, którym uciekał sprawca. Także tu śledczy odpuścili po pisemnym poleceniu Ziobry.

– Nie ma wytycznych, ale podejście do takich ataków się zmienia. Pojęcie „mir domowy” nie jest pustym słowem – słyszymy od śledczych.

W USA, kiedy ktoś naruszy mir domowy, można się bronić każdym sposobem, z automatu sprawy się umarza.

W przeszłości zabicie agresora było traktowane z całą surowością. Jak w pierwszej głośnej sprawie – Elżbiety Borowik z Chotomowa, która w 1994 r. zastrzeliła złodzieja kradnącego transformator ze słupa energetycznego na jej posesji. Zarzucono jej zabójstwo, trafiła do aresztu. Po długiej batalii ją uniewinniono.

Poszerzone granice obrony koniecznej gwarantują bezkarność

Od stycznia 2018 r. znacznie poszerzono granice obrony koniecznej – odtąd obowiązuje przepis gwarantujący bezkarność osobie, która przekroczy jej granice, „odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu” – lub gdy odeprze zamach „poprzedzony wdarciem się do tych miejsc” (chyba że przekroczenie granic obrony było rażące).

– W relacji do innych państw mamy trochę przestarzałe przepisy. W USA, kiedy ktoś naruszy mir domowy, można się bronić każdym sposobem, z automatu sprawy się umarza. U nas bada się, np. czy zaatakowany musiał użyć noża wobec agresora zamiast gołych pięści. A bandytyzm się szerzy. Ludzie nie szanują miru domowego – uważa prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

Jednak prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, uważa, że „obecne przepisy są wystarczające, a prawo chroni osobę napadniętą”. – Trzeba zachować rozsądek. Nie można przekraczać granic obrony koniecznej, i na przykład jeżeli dziecko kradnie jabłka z sadu, to do niego strzelać – wskazuje profesor.

Przestępczość
Janusz Waluś szuka sponsorów. Kto mu pomaga?
Przestępczość
Socjotechnika lepsza niż hacking. Tak oszuści osaczają swoje ofiary
Przestępczość
Uderzenie służb w mafię śmieciową. Ponad 17 tysięcy zarzutów
Przestępczość
Od porwania po szpiegostwo – śledztwo w sprawie zniknięcia białoruskiej opozycjonistki
Przestępczość
Sejf z 4 milionami złotych padł łupem włamywaczy