Piwo i młodzi. To nie jest izotonik

Depresja, lęki, psychozy. Obniżenie zdolności poznawczych, problemy z koncentracją i nauką. Ryzyko rozwoju zaburzeń psychicznych wśród młodych ludzi zwiększa picie alkoholu, a najpowszechniejszą dziś substancją psychoaktywną wśród młodzieży szkolnej jest piwo.

Publikacja: 28.06.2024 04:30

Piwo i młodzi. To nie jest izotonik

Foto: Adobe Stock

Statystyki są zatrważające: 80 proc. nastolatków w wieku 15–16 lat piło alkohol, a 33 proc. ma za sobą przynajmniej jeden epizod upicia się. Niechlubną rolę w tym zjawisku odgrywa piwo, które postrzegane jest przez społeczeństwo jako niewinny napój orzeźwiający, a już z pewnością jako coś mniej szkodliwego niż inne alkohole. Nic bardziej mylnego. W jednym piwie jest 20 gram alkoholu, czyli tyle, ile w 50 ml wódki. A zatem nawet jedno piwo dziennie prowadzi do poważnych powikłań zdrowotnych, zarówno fizycznych (choroby wątroby, serca, nowotwory), jak i psychicznych.

Eksperci biją na alarm – piwo jest alkoholem, a alkohol ma bezpośredni wpływ na funkcjonowanie mózgu – jego spożywanie może prowadzić do trwałych zmian w jego strukturze i funkcji.

Niestety, społeczne przyzwolenie na picie piwa przez młodych ludzi jest znacznie większe niż w przypadku innych napojów alkoholowych. Pierwszy kontakt z alkoholem często odbywa się w domu, za zgodą rodziców. Badania pokazują, że 78 proc. niepełnoletnich na etapie wczesnej domowej inicjacji alkoholowej próbowało piwa za zgodą rodziców, a 57 proc. 16-latków sięgało po piwo bez wiedzy rodziców.

Czytaj więcej

Remondis i InPost wchodzą do systemu kaucyjnego

Coraz głośniej jest o tym, że problem nadmiernego spożycia piwa przez młodzież wymaga pilnych działań, i to na różnych poziomach. Należy zwiększać świadomość społeczną na temat rzeczywistych zagrożeń, rodzice muszą zdawać sobie sprawę, że jedno piwo dziennie to nie tylko niewinne orzeźwienie, ale też realne zagrożenie dla zdrowia ich dzieci. Konieczne jest wprowadzenie restrykcyjnych przepisów dotyczących promocji i reklamy napojów alkoholowych, w tym piwa.

Również piwo bezalkoholowe, mimo że wydaje się bezpieczniejszą alternatywą, może stanowić zagrożenie – zwłaszcza że sprzedawane w takich samych opakowaniach, w tej samej szacie graficznej, pod tą samą marką co ich alkoholowe warianty. Promowane w taki sam sposób jak jego alkoholowe odpowiedniki stanowi zachętę dla młodych ludzi, którzy w sposób płynny, nieomal niezauważalny przechodzą następnie do segmentu piw wyżej procentowych.

– Ostatnio w jednej z aplikacji pojawiła się reklama, która wskazywała, ile kilometrów trzeba przejechać, aby kupić piwo. Browar później tłumaczył, że reklama dotyczyła wersji zero proc., ale na mapie samochodowej widoczne były dwie puszki piwa, a informacja o zerowej zawartości alkoholu była napisana mikroskopijnym drukiem. Większość ludzi nie zwraca uwagi na te szczegóły, więc odbiór społeczny był taki, że aplikacja informuje o tym, gdzie można kupić piwo – mówi influencerka Olga Legosz, znana ze swojego zaangażowania społecznego.

Na Instagramie jako Nomadmum81 rok temu zmobilizowała społeczność do wsparcia petycji umożliwiającej rodzicom dzieci z niepełnosprawnościami pobieranie zasiłku i równoczesny powrót do pracy. Dzięki temu prawo zostało zmienione. Teraz jednym z głównych problemów, na które zwraca uwagę Nomadmum81, jest powszechność reklamy piwa i jej wpływ na percepcję społeczną. – Doszliśmy do absurdu, w którym dyskonty spożywcze, wydając gazetki sprzedażowe oddzielnie dedykowane alkoholom i produktom spożywczym, piwo umieszczają w sekcji spożywczej – mówi. W supermarketach piwo też jest umieszczane obok zwykłych produktów spożywczych, co umacnia mit, że to nie alkohol.

– To przekonanie wzmacniają też różne miejskie legendy, jak na przykład ta, że piwo to dobry izotonik, że lepiej nawadnia. Jednak każdy, kto walczy z alkoholizmem w rodzinie, wie, że to nieprawda. Nie ma najmniejszego powodu, aby traktować piwo jako mniej szkodliwe czy lepiej nawadniające. Jest ono takim samym alkoholem jak każdy inny – zaznacza influencerka. Chodzi jej przede wszystkim o zwrócenie uwagi na problem, w jaki sposób reklamy piwa działają na naszą świadomość. – Nie powinniśmy mieć miast zawalonych reklamami piwa, nie powinniśmy mieć stadionów sportowych pełnych reklam piwa. Pomysł, że procent od reklamy browarów przekazywany jest na zajęcia sportowe dla dzieci, to pomysł szatana – mówi Olga Legosz.

Efektem jej kampanii jest kilkanaście tysięcy zebranych podpisów i każdego dnia podpisuje się kolejne kilkaset osób.

– To pokazuje, że nie jest to wydumany problem; to problem każdego oddziału ratunkowego. Dziś na SOR lekarze, pytając pacjentów, czy pili alkohol, zadają im drugie, pomocnicze pytanie: „A czy pił/piła pan/pani piwo” – ponieważ w społecznym przekonaniu piwo to nie alkohol. Skoro doszliśmy do punktu, w którym powszechność reklamy spowodowała, że przeciętny klient i pacjent SOR-u nie uważa piwa za alkohol, to znaczy, że mamy bardzo duży problem i tym problemem jest właśnie pozycjonowanie tego produktu – zaznacza Legosz. Jej petycję udostępniły także matki-lekarki na Facebooku. Influencerka podkreśla, że nie chodzi jej o to, aby zmieniać przyzwyczajenia osób, które lubią pić piwo, ale aby zmienić sposób, w jaki piwo jest postrzegane przez społeczeństwo. – Nie wychowujmy siebie, swoich dzieci i społeczności w przekonaniu, że piwo alkoholem nie jest, bo jest – podkreśla Olga Legosz. Liczy na to, że jej petycja jeszcze bardziej się rozkręci.

Statystyki są zatrważające: 80 proc. nastolatków w wieku 15–16 lat piło alkohol, a 33 proc. ma za sobą przynajmniej jeden epizod upicia się. Niechlubną rolę w tym zjawisku odgrywa piwo, które postrzegane jest przez społeczeństwo jako niewinny napój orzeźwiający, a już z pewnością jako coś mniej szkodliwego niż inne alkohole. Nic bardziej mylnego. W jednym piwie jest 20 gram alkoholu, czyli tyle, ile w 50 ml wódki. A zatem nawet jedno piwo dziennie prowadzi do poważnych powikłań zdrowotnych, zarówno fizycznych (choroby wątroby, serca, nowotwory), jak i psychicznych.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Toblerone nadal dostępne w Rosji. Mondelez: To nie my, to szara strefa
Przemysł spożywczy
Bonduelle umacnia się w Rosji. Będzie nowe logo, bo sankcje nie przeszkadzają
Przemysł spożywczy
Kosztowna "trucizna" w japońskich zupach instant. Luksus dla każdego
Przemysł spożywczy
Polski drób wróci do Chin. Co zawarte porozumienie oznacza dla eksporterów?
Przemysł spożywczy
Koncerny spożywcze chcą zarobić na Ozempicu. Pomagają im influencerzy