Maria Sankowska-Borman: Związki partnerskie, czyli być widocznym, ale żyć po swojemu

Ustawa o związkach partnerskich da szansę wydobycia się z cienia osobom, które funkcjonują de facto bez żadnych praw – mówi adwokatka Maria Sankowska-Borman z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego

Publikacja: 25.11.2024 04:29

Maria Sankowska - Borman

Maria Sankowska - Borman

Foto: materiały prasowe

Ani projekt ustawy o związkach partnerskich, ani przepisów wprowadzających do niej, nie mówi nic o alimentach na wspólnie wychowywane dzieci po rozpadzie takiego związku. Czy stosuje się tu przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego?

Projektowana ustawa reguluje jedynie pewien wycinek życia osób, które pozostają w związkach nieformalnych. Sama ustawa o związkach partnerskich nie jest obszerna, zawiera 35 artykułów. Natomiast przepisy wprowadzające zmieniają ponad 200 innych ustaw. I to, moim zdaniem, pokazuje skalę szarej strefy, w której obecnie żyją osoby, których będzie dotyczyć ustawa, a to ogromna liczba ludzi. Faktycznie ustawa nie mówi nic o alimentach na wychowywane wspólnie dzieci, bo ona nie zmienia statusu prawnego tych dzieci. Pary, które będą zawierać związek partnerski, nie będą miały możliwości adopcji dzieci czy nawet przysposobienia wewnętrznego dziecka partnera, czy partnerki. Wspólnie przysposobić dalej mogą tylko małżonkowie. Zatem kiedy taki związek się rozpadnie, to obowiązek alimentacyjny obciążać będzie rodziców biologicznych zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Tak samo na podstawie KRiO regulowane będą kwestie dotyczące wykonywania władzy rodzicielskiej. To, co jest istotne i warte podkreślenia, to to, że rodzic społeczny (partner lub partnerka rodzica biologicznego) będzie miał prawo do kontaktu z dzieckiem. Ale to też nie jest nowość, bo już teraz prawo takie ma osoba, która sprawowała przez dłuższy czas pieczę nad dziećmi. A wracając do alimentów, kwestie te na ten moment nie wymagają żadnych dodatkowych uregulowań.

W związkach partnerskich nie ma jednak domniemania ojcostwa jak w przypadku małżeństwa. Czy to może rodzić problemy z zasądzaniem i egzekwowaniem alimentów?

To nie zmieni sytuacji tych dzieci, które nadal będą traktowane jak urodzone w związku pozamałżeńskim, gdzie nie ma domniemania ojcostwa męża matki. Natomiast uznanie ojcostwa oczywiście może nastąpić – albo przez złożenie oświadczenia o uznaniu ojcostwa, albo po prostu na mocy orzeczenia sądu, czyli znowu wracamy do przepisów KRiO. Jest to standardowa procedura, którą się w takich sytuacjach inicjuje. Opiera się na domniemaniu ojcostwa, a także badaniach genetycznych, jeżeli domniemany ojciec zaprzecza. Sądzę, że tutaj jedyny kłopot czy utrudnienie to kwestia długości trwania postępowania, bo to może być dolegliwe, ale to jest bolączka systemu jako takiego. To samo dotyczy alimentów, mamy stosowne przepisy, żeby ich dochodzić, i projekt tego nie zmienia.

Czytaj więcej

Krok w stronę równości małżeńskiej. Założenia ustawy o związkach partnerskich

Jest też kwestia obowiązku alimentacyjnego wobec byłego partnera po rozstaniu, jeżeli ten popadnie w niedostatek. W przypadku małżeństwa jest on bezterminowy, a przy związkach partnerskich mamy limit roczny. Czy nie osłabi to sytuacji kobiet, bo częściej to one zarabiają mniej albo w ogóle nie pracują?

Uważam, że tutaj akurat rozwiązanie, które jest w projektowanej ustawie, poprawia sytuację kobiet i w ogóle osób pozostających w związkach nieformalnych. Bo teraz w ogóle nie możemy mówić o jakichkolwiek ustawowo gwarantowanych świadczeniach. Ustawa w ogóle daje szansę wydobycia się z cienia tej grupie, która dotychczas funkcjonowała de facto bez żadnych praw. Tu mam oczywiście na myśli pary tej samej płci, ale projektowane rozwiązania dają również alternatywę dla małżeństwa grupie ponad 2 milionów osób różnej płci – jak wskazują projektodawcy w uzasadnieniu do projektu. Zauważono też – co ważne – osoby z niepełnosprawnością intelektualną lub psychiczną, które w ogóle nie miały do tej pory możliwości sformalizowania swojego związku.

Czy mówimy tu o alternatywie dla małżeństwa, tzn. że zamiast związku małżeńskiego będą zawierane te partnerskie, czy jednak alternatywą tak naprawdę jest związek nieformalny, czyli właśnie brak żadnej ochrony.

Jeżeli mamy osoby różnej płci, które wychowują zgodnie wspólne dziecko w związku pozamałżeńskim – a jak projektodawcy wskazują, takich par jest naprawdę ogromna liczba – to jest ich wybór, do którego mają prawo, czy chcą w takiej, czy innej formie swoje życie przeżyć. Jeżeli chodzi o dziecko, to akurat dziecko pary nieformalnej jest chronione analogicznie jak dziecko w małżeństwie, co wynika z szeregu przepisów, głównie KRiO, ale też tych dotyczących zabezpieczenia społecznego, spadków itd. Ustawa daje rodzicom możliwość sformalizowania związku pod kątem ochrony i zabezpieczenia ich praw, w szczególności majątkowych, ale też dotyczących reprezentacji przed różnymi organami administracji, wymiaru sprawiedliwości, dostępu do wszelakiej informacji dotyczącej zdrowia, dziedziczenia. To jest kwestia po prostu wolnego wyboru. Natomiast niewątpliwie ustawa znacząco zmienia kwestię dotyczącą związków nieformalnych par tej samej płci, które wychowują dzieci – a których w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy – gdzie jedno z rodziców jest rodzicem społecznym. Jest absolutnie pierwszym krokiem – i jak rozumiem, jedynym możliwym do wykonania w dzisiejszej rzeczywistości – który zapoczątkuje proces dążenia do zrównania ochrony tych dzieci z ochroną, jaką mają te wychowywane przez rodziców biologicznych. Bo państwo powinno zagwarantować każdemu dziecku podstawowe bezpieczeństwo.

No właśnie, ta podstawowa opieka czy też „mała piecza” – na co ona pozwala, a na co jednak nie?

Ustawa mówi o tym, że druga osoba w zarejestrowanym związku partnerskim jest uprawniona do uczestniczenia w sprawowaniu bieżącej pieczy, czyli podejmowania podstawowych decyzji dotyczących bieżącego życia dziecka, w sprawach życia codziennego. Co istotne, ustawa wskazuje, że to prawo jest wyłączone, jeżeli sprzeciwi się temu którykolwiek z rodziców wykonujących władzę rodzicielską. Także tutaj też znowu jest to bardzo ograniczona sfera, ale, jak rozumiem, intencją projektodawców było zabezpieczenie naprawdę podstawowych kwestii dotyczących bieżącej opieki nad dzieckiem jako uprawnienia dla rodzica społecznego.

A w jakich sprawach nie będzie on decydować?

Na pewno w takich, które dotyczą stricte wykonywania władzy rodzicielskiej, czyli np. poważnych decyzji dotyczących kluczowych zabiegów zdrowotnych, edukacji dziecka, np. wyboru szkoły czy też zmiany miejsca zamieszkania. To są decyzje zagwarantowane dla osoby sprawującej władzę rodzicielską – do nich osoba w związku partnerskim uprawniona nie będzie.

Czytaj więcej

Związki partnerskie trafią do polskiego prawa. Są wątpliwości ws. "rozwodów"

Kolejna kwestia to przysposobienie – adoptować dziecko można nawet osoba samotna. Czy nie da się w ten sposób tej kwestii rozwiązać? Bo przecież projekt ustawy o związkach partnerskich ani nie pozwala na to, ani zabrania…

Oczywiście, jak słusznie pan zauważa, osoba samotna również może po spełnieniu odpowiednich kryteriów przysposobić dziecko. Ale jeżeli mówimy o wspólnej adopcji czy też przysposobieniu dziecka, to mogą to zrobić tylko małżonkowie i to jest to ograniczenie. Choć często jest to kluczowe dla osób w związkach partnerskich, to na tę chwilę w projekcie takiej możliwości nie ma. Jak rozumiem intencję projektodawców, w ustawie chodzi o to, żeby zagwarantować minimalne, podstawowe prawa i je opisać w taki sposób, który nie będzie budził wątpliwości politycznych.

A jeżeli drugi rodzic dziecka nie żyje lub jest nieznany, to partner lub partnerka rodzica mogą indywidualnie to dziecko przysposobić?

Ustawa osobom w związkach partnerskich nie przyznaje takiej możliwości.

Wątpliwości budzi możliwość jednostronnego wypowiedzenia związku. Z jednej strony nie można „więzić” ludzi na siłę, ale z drugiej jakaś stałość tutaj powinna być, małżeństwa nie można jednostronnie rozwiązać, musi być decyzja sądu.

Mówimy tutaj o dorosłych osobach, które – mam nadzieję – w znakomitej większości wiedzą, co robią i czego chcą, a czego nie. Ustawa w przypadku jednostronnej decyzji daje możliwość wycofania oświadczenia w terminie 30 dni. To taki, powiedzmy, wentyl czasowy na zmianę zdania. Natomiast jeżeli porównujemy to do zakończenia związku małżeńskiego jako bardziej trwałego, to choć są tu pewne ograniczenia, to też w pierwszej kolejności następuje ono przez podjęcie decyzji o rozstaniu, która potem zostaje uzewnętrzniona w stosownym postępowaniu, w trakcie którego sąd ustala, czy doszło do zupełnego i trwałego rozkładu pożycia małżeńskiego. Chociaż w mojej ocenie angażowanie sądu w taki proces jest zupełnie niepotrzebne. To może mieć sens, jeżeli chodzi o ustalenie kwestii spornych dotyczących dzieci, ale na pewno nie walidowania decyzji podjętych przez dorosłe osoby. Nie widzę więc powodu, żeby państwo limitowało przyczyny rozstania się osób w związku partnerskim czy też stawiało jakieś bariery utrudniające rozstanie.

Pytanie, czy życie nie będzie tworzyć takich barier. Bo jeśli w związku pojawią się dzieci albo para zawrze umowę o wspólności majątkowej, to przy rozstaniu chyba i tak będzie musiał wkroczyć sąd i rozstrzygnąć kwestie opieki czy podziału majątku, jeśli nie będzie tu zgody stron.

Jak najbardziej. W kwestiach spornych, które by dotyczyły dzieci z takiego związku czy wychowujących się w nim przed rozstaniem, sąd będzie rozstrzygać w każdej konfiguracji – czy to małżeństwa, czy związku partnerskiego albo nieformalnego. W wyroku rozwodowym sąd orzeka o szeregu spraw, o winie, władzy rodzicielskiej, kontaktach, alimentach. W ustawie mamy oświadczenie składane przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego, które kończy związek, ale pozostałe kwestie reguluje kodeks rodzinny i opiekuńczy. Zwracam uwagę, że w układzie wprowadzanym przez tę ustawę sąd nie weryfikuje, kto i z jakiej przyczyny złożył oświadczenie o rozwiązaniu związku partnerskiego. Może to być osoba, która zachowała się w sposób naganny wobec drugiej strony, a jednocześnie pozostaje w niedostatku, co oznacza brak środków do podstawowej egzystencji. Taka osoba może żądać od drugiej osoby świadczeń alimentacyjnych, ale tu partner, który, powiedzmy, „nie przyczynił się” – jeżeli możemy o tym w takich kategoriach mówić – do rozstania, może się po prostu uchylić od tych świadczeń alimentacyjnych – bo takie żądanie sąd może ocenić jako sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, na podstawie przepisów KRiO.

Związek partnerski daje takie same ulgi podatkowe jak małżeństwo, ale znacznie łatwiej go rozwiązać. Czy to może rodzić pokusę nadużywania tych uprawnień i zawierania fikcyjnych związków w celach podatkowych?

Zawsze istniały i istnieć będą grupy, które chcą korzystać z praw, które im nie przysługują. Tak samo bywa w przypadku małżeństw i fikcyjnych rozwodów w celu uniknięcia długów, kiedy para dąży do zasądzenia maksymalnie wysokich alimentów, co uniemożliwia dochodzenie roszczeń przez wierzycieli eksmałżonka. Tutaj z kolei, jak mówią doradcy podatkowi, chodzi o korzyść nieprzekraczającą 30 tys. zł w skali roku. Albo możliwość dokonania darowizny na rzecz partnera czy partnerki bez opodatkowania. Analizowanie ustawy w tym kontekście i wskazywanie tych korzyści jako argumentu „przeciw” jest nieporozumieniem i niezrozumieniem jej celów.

Czytaj więcej

W związku partnerskim można zaoszczędzić na podatkach. Mamy wyliczenia

Ustawa miała wykonać wyroki ETPC i zrównać prawa par hetero- i homoseksualnych. Ale różnice wobec małżeństwa są znaczące, np. w związku partnerskim nie ma ustawowej wspólności małżeńskiej. Można ją zawrzeć przez umowę notarialną, ale to wiąże się z kosztami.

Te przepisy należy oceniać w kontekście możliwości faktycznego ich wprowadzenia do polskiego porządku prawnego i to jest wersja naprawdę minimalistyczna, która i tak, jak słyszymy, rodzi kontrowersje. Jeżeli popatrzymy z punktu widzenia konstytucyjnej zasady równości i niedyskryminacji, to trudno nie zauważyć, że pełnej równości tym aktem prawnym nie osiągniemy. Projektodawca przyjął tutaj taką formułę w zakresie majątku osób pozostających w związku partnerskim, która – jak rozumiem – ma pokazywać różnicę pomiędzy związkiem partnerskim a małżeńskim. Niewątpliwie zawarcie umowy notarialnej stanowi pewien koszt, ale małżonkowie, którzy chcą zawrzeć umowę o rozdzielności majątkowej, także taki koszt ponoszą. Jeżeli te przepisy zostaną uchwalone – a mam nadzieję, że tak będzie – to dopiero zobaczymy, jak będzie się ich działanie kształtować w praktyce.

Pojawił się też postulat żeby nie tworzyć konkurencji dla małżeństwa i dlatego zastrzec możliwość związku partnerskiego tylko dla par jednopłciowych. Czy to nie byłoby kolejne naruszenie zasady równości, a po części też stygmatyzacja?

O ile bardzo pozytywnie oceniam fakt, że ta ustawa w ogóle się pojawiła w przestrzeni publicznej, to uważam, że nie tworzy ona atrakcyjnej alternatywy dla małżeństwa z punktu widzenia par jednopłciowych. To jest dopiero początek drogi do równości małżeńskiej, która jest celem tych par. Natomiast z punktu widzenia par różnej płci, które żyją w związkach nieformalnych, to jest kwestia wyboru, jakie daje im państwo jako ludziom wolnym, którzy z jakichś względów – widać to z danych statystycznych – nie chcą wstępować w związek małżeński, do czego mają pełne prawo. Są państwa, w których ten model jest dostępny wyłącznie dla par tej samej płci, a w innych związek partnerski może być zawarty przez osoby bez względu na płeć, ale podstawą dla tych wszystkich rozwiązań musi być uznanie, że obowiązkiem państwa jest zagwarantowanie i urzeczywistnienie prawa do godności oraz równości jako podstawowych zasad konstytucyjnych, wartości nadrzędnych dla ustawodawcy. Nie można ich traktować koniunkturalnie w zależności od konkretnej potrzeby politycznej czy interesu partyjnego. Ta ustawa przynosi rzeszy ludzi w tym kraju trochę godności.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: Prawo pomija związki partnerskie

Ale czy z punktu widzenia państwa i np. demografii lepiej jest zachować tylko związek małżeński, czy jednak pozwolić na pewną mniej trwałą formę dla osób różnej płci, bo inaczej osoby te pozostaną w związkach nieformalnych?

Z punktu widzenia państwa na pewno dobrze dostrzec te osoby właśnie poprzez rejestr, który będzie prowadzony w urzędzie stanu cywilnego. Z kolei z punktu widzenia tych osób to jest po prostu wybór tego, w jaki sposób one chcą żyć. Jeżeli chcą zawrzeć związek małżeński, to nie ma przeszkód, bo to może być kolejnym krokiem po zawarciu związku partnerskiego. I ustawa też w ograniczonym zakresie te kwestie następnego kroku, zwłaszcza w sprawach majątkowych, reguluje. Po prostu ta ustawa daje ludziom wybór i pozwala im żyć tak, jak chcą, ale być widocznymi dla systemu. Daje też możliwość parom jednopłciowym, które zawarły małżeństwo za granicą, żeby zarejestrować związek partnerski i nabyć w kraju podstawowe prawa. Myślę, że to jest do zaakceptowania, jeśli uznamy, że to pierwszy krok.

Maria Sankowska-Borman jest adwokatką, członkinią założycielką PTPA, zajmuje się prawem pracy, przeciwdziałaniem mobbingowi i dyskryminacji oraz obroną praw człowieka

Ani projekt ustawy o związkach partnerskich, ani przepisów wprowadzających do niej, nie mówi nic o alimentach na wspólnie wychowywane dzieci po rozpadzie takiego związku. Czy stosuje się tu przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego?

Projektowana ustawa reguluje jedynie pewien wycinek życia osób, które pozostają w związkach nieformalnych. Sama ustawa o związkach partnerskich nie jest obszerna, zawiera 35 artykułów. Natomiast przepisy wprowadzające zmieniają ponad 200 innych ustaw. I to, moim zdaniem, pokazuje skalę szarej strefy, w której obecnie żyją osoby, których będzie dotyczyć ustawa, a to ogromna liczba ludzi. Faktycznie ustawa nie mówi nic o alimentach na wychowywane wspólnie dzieci, bo ona nie zmienia statusu prawnego tych dzieci. Pary, które będą zawierać związek partnerski, nie będą miały możliwości adopcji dzieci czy nawet przysposobienia wewnętrznego dziecka partnera, czy partnerki. Wspólnie przysposobić dalej mogą tylko małżonkowie. Zatem kiedy taki związek się rozpadnie, to obowiązek alimentacyjny obciążać będzie rodziców biologicznych zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Tak samo na podstawie KRiO regulowane będą kwestie dotyczące wykonywania władzy rodzicielskiej. To, co jest istotne i warte podkreślenia, to to, że rodzic społeczny (partner lub partnerka rodzica biologicznego) będzie miał prawo do kontaktu z dzieckiem. Ale to też nie jest nowość, bo już teraz prawo takie ma osoba, która sprawowała przez dłuższy czas pieczę nad dziećmi. A wracając do alimentów, kwestie te na ten moment nie wymagają żadnych dodatkowych uregulowań.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Po co psuć świeżą krew, czyli ostatni tegoroczni absolwenci KSSiP wciąż na lodzie
Nieruchomości
Uchwała wspólnoty musi mieć poparcie większości. Ważne rozstrzygnięcie SN
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Śmierć nastolatek w escape roomie. Jest wyrok