Media obiegła niedawno informacja o kobiecie, której hiszpański sąd przyznał ponad 215 tys. dolarów w związku z toczącym się rozwodem. Były mąż ma zapłacić jej za 25 lat wykonywania prac domowych i wychowywania dzieci. Czy podobny wyrok miałby szansę zapaść w Polsce?
W takiej sprawie kluczowym elementem byłoby ustalenie, czy małżonkowie nie mają podpisanej rozdzielności majątkowej, bo jeśli tego nie dokonali, to majątek musieliby podzielić po połowie. I nie miałoby znaczenia, czy zgromadzony został on jedynie dzięki zarobkom jednego partnera, czy też obu. Jednak w momencie, kiedy ustanowiliby oni ową rozdzielność, mogłoby dojść do sytuacji, w której jeden z nich – który przyczyniałby się do zaspokajania potrzeb rodziny, a nie pracował zawodowo – znalazłby się w gorszej sytuacji. Po wielu latach trudno byłoby wyliczyć wartość jego starań. Dlatego w tym momencie nie wyobrażam sobie, że w polskim sądzie zapada podobne rozstrzygnięcie.
Hipotetycznie: z czym największy problem mógłby mieć powołany do takiej sprawy biegły?
Musiałby zastanowić się, czy wyceniać pracę na przykład kobiety zgodnie ze stawkami pomocy domowej, ogrodniczki czy zarządczyni. Takie starania są ekonomicznie niewymierne. Tym bardziej, że zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oboje małżonkowie mają obowiązek przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, a to może przyjąć i formę materialną, i osobistych starań. Przez to można uznać, że jeśli kobieta dbała o dom, to w zasadzie wypełniała swój obowiązek. Dlatego ja rekomenduję, żeby przed podpisaniem intercyzy i uregulowaniem w małżeństwie swoich stosunków majątkowych, poważnie rozważyć tę kwestię. A najlepiej skonsultować się w tej sprawie z prawnikiem.
A czy spotkała się pani z sytuacją, w której jednak próbowano w ogóle wycenić taką nieodpłatną pracę?