Pracodawcom płacącym dłużnikom alimentacyjnym pod stołem lub zatrudniającym ich na czarno od ponad roku teoretycznie grożą grzywny sięgające nawet 45 tys. zł. Kary nawet podniesiono. Ale dopiero od grudnia 2021 r. pracodawcy zyskali narzędzie pozwalające sprawdzić, czy pracownik zalega z alimentami. Ruszył Krajowy Rejestr Zadłużonych. Problem w tym, że jeszcze żaden alimenciarz nie został do niego wpisany. A minęły już prawie trzy miesiące od uruchomienia rejestru.
Brak kar
– Jeszcze nie słyszałam, by jakikolwiek pracodawca zapłacił wyższą grzywnę, bo pomagał ukrywać dochody dłużnikowi alimentacyjnemu – mówi Maria Zych-Nowacka ze Stowarzyszenia Poprawy Spraw Alimentacyjnych – Dla Naszych Dzieci.
Czytaj więcej
Należności regulowane tytułem zwrotu świadczeń wypłaconych z funduszu alimentacyjnego nie mogą pomniejszać przychodu dłużnika alimentacyjnego, który stara się o przyznanie pomocy społecznej.
Nic dziwnego – rejestr jest pusty. Jak informuje Ministerstwo Sprawiedliwości, w Krajowym Rejestrze Zadłużonych (KRZ) prowadzi się postępowania w sprawach wszczętych po 1 grudnia 2021 r., dlatego obecnie nie ma tam jeszcze danych dłużników alimentacyjnych. Trafią tam później.
A bez wpisu do rejestru nie można ukarać pracodawcy. Pracodawca nie musi przecież wiedzieć o obowiązku alimentacyjnym pracownika, z którego ten się nie wywiązuje. Żaden akt prawny poza ustawą o Krajowym Rejestrze Zadłużonych nie dał mu bowiem podstaw do pozyskania takiej wiedzy. Katalog informacji, których podania może żądać od kandydata do pracy lub pracownika, wprowadza art. 221 kodeksu pracy i próżno w nim szukać oświadczenia o istnieniu – bądź nie – długu alimentacyjnego. Pracodawcy mogli więc łatwo uwolnić się od zaostrzonej sankcji, tłumacząc, że ich intencją nie była pomoc w unikaniu obowiązku alimentacyjnego, bo nie wiedzieli i nie mieli się jak dowiedzieć, że zatrudniany jest dłużnikiem alimentacyjnym.