We wtorek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zatrzymanie prawa jazdy za kierowanie pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym lub przewożenie osób w liczbie przekraczającej liczbę miejsc określoną w dowodzie rejestracyjnym jest niezgodne z konstytucją. A to oznacza, że sama informacja policji o przekroczeniu prędkości nie wystarczy do ukarania kierowcy i odebrania mu prawa jazdy przez starostę.
Kierowcy górą
Wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisów ustawy o kierujących pojazdami skierowała do Trybunału pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska.
Zarzucała w nim brak podstawowych gwarancji proceduralnych dla osób, którym zatrzymano prawo jazdy. Zarówno organy administracyjne rozpatrujące wnioski policji o zatrzymanie prawa jazdy na tej podstawie oraz w toku postępowania odwoławczego, jak i sądy administracyjne zajmują jednoznaczne stanowisko, że wyłącznym dowodem przekroczenia przez kierującego pojazdem dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym jest informacja organu kontroli ruchu drogowego. Kierujący pojazdem nie ma żadnych możliwości ochrony swoich praw i kwestionowania prawidłowości pomiaru prędkości stwierdzonego przez organ kontroli.
Z wtorkowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ucieszyli się nie tylko kierowcy. Wyrok chwalą również prawnicy. Profesor Jan Wawrzyniak, kierownik Zakładu Prawa Konstytucyjnego Akademii Leona Koźmińskiego, mówi, że to słuszny wyrok.
– Kryterium odebrania prawa jazdy było dotąd zbyt subiektywne – mówi prof. Wawrzyniak. I dodaje: – To nie powinno mieć miejsca. Nie mamy instrumentów, które pozwoliłyby nieodwołalnie i bezwzględnie określić prędkość pojazdu.