Kiedy nowy taryfikator mandatów wchodził w życie – 1 stycznia 2022 r. – wszyscy mówili wyłącznie o karach dla kierowców. Teraz, kiedy rusza sezon rowerowy i hulajnogowy, warto przypomnieć, że wysokie mandaty nie ominą także ich. Dowód? Policjanci z Sanoka zatrzymali do kontroli drogowej rowerzystkę, która – zjeżdżając z górki – przekroczyła dozwoloną prędkość. W obszarze, gdzie obowiązuje prędkość do 40 km/h, jechała 46 km/h. Została ukarana mandatem w wysokości 50 zł. Janusz K. z kolei wsiadł na rower po ognisku, podczas którego raczył się piwem. Wskazanie alkomatu 0,7 promila skończyło się mandatem w wysokości 2,5 tys. zł. Zbyt szybka jazdą hulajnogą – mandatem w wysokości 400 zł . Czy to możliwe?
Jak najbardziej – potwierdza policyjna drogówka. Pytamy więc w KGP, jak można złapać rowerzystę na przekroczeniu prędkości?
Robert Opas z KGP twierdzi, że to nic trudnego. Namierzyć ich może np. fotoradar lub wideorejestrator zamontowany w pojeździe policyjnej grupy SPEED. A tych stale przybywa. Co na to rowerzyści? Zadowolenia brak. Pytany więc w Stowarzyszeniu „Zdrowy Rower” Piotr Łuczyński, jego prezes, mówi „Rzeczpospolitej”, że choć kary są wysokie, to nie widzi powodu, by je krytykować.
– Jeśli ktoś, poruszając się po drodze, stwarza zagrożenie dla innych uczestników ruchu, to powinien za to płacić. Nawet słono – mówi „Rz”.
Mateusz Kuźmiak od lat przemierza warszawskie ulice (bez względu na porę roku) na rowerze.