Niestety, bywa traktowany jak pacjent drugiej lub jeszcze odleglejszej kategorii. Uznane autorytety medyczne, jak prof. Łuczak czy dr Ciałkowska-Rysz, krajowy konsultant medycyny paliatywnej, wskazywały na niedostosowanie narzuconych w zarządzeniu prezesa NFZ z 23 października 2008 r. zasad opieki paliatywnej i hospicyjnej do wymagań Światowej Organizacji Zdrowia, a nawet na naruszanie podstawowych praw pacjenta. [b]Chodzi tu przede wszystkim o praktyki dyskryminujące pacjentów umierających z powodu innych schorzeń niż nowotwory, ale nie tylko.[/b]
Przyjęta w 2002 r. przez WHO definicja opieki paliatywno-hospicyjnej określa, że jest to „całościowe postępowanie mające na celu poprawę jakości życia chorego i jego bliskich zmagających się z problemami związanymi z zagrażającą życiu, postępującą chorobą poprzez zapobieganie i niesienie ulgi w cierpieniu tzn. wczesne ich wykrycie, całościową ocenę i leczenie uwzględniające uśmierzanie bólu, duszności i inne czynniki somatyczne, oraz pomoc w rozwiązywaniu problemów psychosocjalnych i duchowych wraz ze wsparciem dla rodziny chorego podczas choroby i w okresie żałoby. Szereg działań należących do opieki paliatywnej jest podejmowanych we wcześniejszym okresie choroby, jeszcze w okresie leczenia mającego na celu przedłużenie życia”.
Zgodnie z zarządzeniem prezesa NFZ taka opieka jest świadczona pacjentom cierpiącym na nieuleczalne, postępujące schorzenia wskazane w załączniku nr 11 do warunków zawierania umów. Tymczasem wykaz schorzeń kwalifikujących osoby dorosłe do opieki hospicyjnej nie uwzględnia takich dolegliwości, jak zwłóknienie i marskość wątroby w okresie schyłkowym, niewydolność nerek w okresie schyłkowym czy stopa cukrzycowa. Zdaniem specjalistów np. pomniejszenie listy o schyłkową niewydolność nerek oznacza, że jeśli chory nie chce lub nie może poddać się dializoterapii, to nie ma prawa do finansowanej przez NFZ opieki paliatywnej mimo licznych cierpień towarzyszących temu schorzeniu. Taki selektywny wybór schorzeń ma cechy wykazu administracyjnego, a nie medycznego. Czyni to iluzorycznym przepis § 18 ust. 2 zarządzenia prezesa NFZ, zgodnie z którym ostateczną decyzję o przyjęciu pacjenta podejmuje lekarz hospicjum.
Trudno też znaleźć uzasadnienie ekonomiczne dla takiego stanowiska. Według danych GUS w 2006 r. ponad połowa zgonów nastąpiła w szpitalu,38 proc. w domu, a 5,4 proc. w hospicjum lub tzw. domu opieki. Zapewne więc pacjenci niezakwalifikowani przez NFZ do opieki paliatywnej, np. umierający z powodu schyłkowej niewydolności nerek, kończą życie na oddziale nefrologii lub dializoterapii, w warunkach gorzej dostosowanych do ich terminalnych potrzeb, a także pewnie droższych dla szpitala i dla NFZ.
Ponadto, według opinii krajowego konsultanta, błędne są wymagania NFZ co do wyposażenia placówek opieki paliatywnej oraz kwalifikacji pielęgniarek. Ze względu na nie ok. 50 proc. działających prawidłowo hospicjów nie może podpisać kontraktu na rok 2009 i w ten sposób tylko pogłębia się niedofinasowanie tych placówek. Jest też dziwne, że NFZ nie opłaca wszystkich procedur potrzebnych chorym objętym opieką paliatywną. Obecnie osoba przebywająca w hospicjum lub oddziale opieki paliatywnej nie ma prawa do transfuzji krwi na tym oddziale. Trzeba ją transportować do innego szpitala lub placówki z pobudek humanitarnych, np. by zaoszczędzić cierpień choremu ze złamaniami patologicznymi , decydują się na przetoczenie krwi, chociaż nie dostaną na to środków z NFZ.