Zarządzanie emocjami

Radość, smutek, złość czy duma są konieczne, by podejmować dobre decyzje. Ale i uśmiechnięci, i poważni możemy być źle odebrani

Publikacja: 05.11.2010 00:06

Zarządzanie emocjami

Foto: Corbis

Red

Ludzie emocjonalnie inteligentni mają większą satysfakcję z pracy. Lepiej oceniają warunki, w których pracują, są bardziej przywiązani do firmy, w której są zatrudnieni. Tak wynika z badań Uniwersytetu w Hajfie. Dr Galit Meisler posunął się nawet do twierdzenia, że umiejętność zarządzania emocjami będzie niedługo jednym z warunków przyjęcia do pracy.

Badacze z University of Queensland udowodnili natomiast, że osoby o wysokim emocjonalnym IQ są bardziej wydajne od innych pracowników. Lepiej potrafią się zmotywować, znają swoje cele, ograniczenia i mocne strony. Wydaje się zatem, że emocje, wbrew pokutującemu w wielu firmach przekonaniu, są w pracy elementem istotnym, a nawet mogą być cenne. O ile oczywiście dobrze się je wykorzysta.

 

 

W starej szkole zarządzania nie było wątpliwości – idąc do pracy, emocje należy zostawić w domu. W pracy wszyscy powinni być zdyscyplinowani, odarci z wszelkich wzruszeń i najlepiej poważni.

– Do dziś emocją najtrudniej akceptowaną przez współpracowników i szefa jest radość – mówi Agata Giermakowska-Węgiełek, psycholog i coach. – Ktoś, kto okazuje radość w pracy, ma problem. Bo nie dość, że będzie postrzegany jako głupi, mało kompetentny i niedoświadczony, to natychmiast zostanie sprowadzony na ziemię.

Z badań polskich psychologów wynika, że osoby radosne i wesołe w pracy postrzegane są jako nieodpowiednio się zachowujące, chociaż miłe. Podobne skojarzenia budzą ci, którzy z optymizmem wyrażają się o polityce. Tego robić nie wypada, przynajmniej w Polsce. W pracy lepiej trochę ponarzekać, jeśli już ktoś musi być emocjonalny, a politykę należy krytykować.

Niemile widziane jest także zbyt przyjazne odnoszenie się do obcych, czyli współpracowników. Ktoś, kto na dzień dobry uśmiecha się szeroko i okazuje uczucia, budzi nieufność. Na pewno czegoś chce albo jest niekompetentny, myślą koledzy z pracy.

– System edukacyjny w Polsce oparty jest raczej na poczuciu obowiązku i poświęceniu niż radości ze zdobywania wiedzy. Każdy słyszał zwrot „I co się tak głupio cieszysz?”, a niektórzy nawet wielokrotnie – mówi Giermakowska-Węgiełek. – Dlatego ludzie weseli są szczególnie denerwujący dla innych. Widzę to wyraźnie na prowadzonych przeze mnie szkoleniach. Kiedyś ktoś żywo zaprotestował, słysząc na początku zajęć, że poza nauką będziemy się tu dobrze bawić. Był oburzony.

W naszych postawach emocjonalnych w sferze zawodowej jesteśmy podobni do Francuzów. Ich również obowiązuje rezerwa wobec obcych i brak uśmiechu w pracy. Chociaż do szkoły chodzą już po to, aby mieć szczęśliwe życie, a nie wypełnić swą powinność.

Dla Francuza najbardziej odpowiednią miną na dzień dobry jest nieco kwaśny grymas. I tak właśnie w stosunku do obcych zachowuje się wielu Francuzów pełniących funkcje publiczne, np. pracowników urzędów.

Polaków to być może specjalnie nie szokuje. Prawdziwym zaskoczeniem jest natomiast dla Amerykanów. Dla nich najbardziej pożądanym zachowaniem w pracy i życiu społecznym jest entuzjazm i optymizm. Uśmiech im szerszy, tym lepszy. I koniecznie dobry nastrój. O tym, że kogoś boli głowa, mówić, jak wiadomo, nie wypada. Bezpośredniość i przyjacielskość w pierwszym kontakcie są natomiast jak najbardziej na miejscu.

Dla Francuza tryskający szczęściem i uśmiechnięty Amerykanin może kojarzyć się tylko tak: jest wyjątkowo głupi, wyrachowany, robi sobie żarty albo chce poflirtować.

Jeszcze inaczej jest z Japończykami. Uśmiech jest nieodłącznym towarzyszem aktywności grupowych. W grupie nie wypada okazywać uczuć negatywnych. „Jeśli coś w pracy cię denerwuje, uśmiechnij się, żeby nie było tego widać” – myślą Japończycy.

 

 

Czy jesteś dumny ze swojej pracy?” – z takim pytaniem stykają się pracownicy jednej z polskich firm ubezpieczeniowych w tzw. opisowych ocenach okresowych. I co ciekawe, pytanie to budzi w nich szczególne emocje i sprzeciw. Narzekają, że formularze są żywcem skopiowane z wersji amerykańskich, bo przecież u nas nie mówi się „być dumnym z pracy”. Można ją lubić albo nie, ale żeby od razu być dumnym? To śmieszne.

– A przecież kiedy ktoś się cieszy, jest zadowolony z pracy, niedaleko do uczucia dumy. Te dwie emocje są ze sobą związane – mówi Giermakowska-Węgiełek.

Dumni z pracy chcą być natomiast Amerykanie. Kiedy wśród studentów amerykańskich uczelni przeprowadzono ankietę dotyczącą ich samopoczucia, okazało się, że w ciągu dwóch miesięcy niemal codziennie czuli się „lepiej niż zwykle”. Polski psycholog społeczny Dariusz Doliński przeprowadził analogiczną ankietę wśród polskich studentów. Jaki był wynik? Niemal codziennie przez dwa miesiące większość z nich czuła się „gorzej niż normalnie”.

O polskim zamiłowaniu do narzekania pisze się ostatnio coraz więcej. Jedni tłumaczą tę skłonność trudną na tle innych krajów historią Polski. Inni szczególnym uwikłaniem i zamiłowaniem do roli ofiary.

Ofiara, jak można się domyślić, to stan dość specjalny i nie do końca wymagający całkowitej odpowiedzialności za siebie. Ofiara jest przede wszystkim poszkodowana i należy jej się parasol ochronny, względy, opieka.

To dlatego szczególnie popularna ostatnio w zarządzaniu jest analiza transakcyjna. Specjaliści uczą menedżerów tak organizować pracę firmy, aby pracownik napotykający trudności mógł od razu przejść do etapu szukania rozwiązania, pomijając etap użalania się nad sobą i zrzucania winy na innych.

 

 

Za znak czasu i dowód rozwoju uznać można fakt, że w niektórych polskich firmach, choć oczywiście nie we wszystkich, emocją tolerowaną z trudem (obok dużej radości) jest wyraźny smutek.

Ma to swój związek z zapożyczeniem pod koniec lat 90. wzorców amerykańskich, także niedopuszczających publicznego okazywania zmartwień.

– Na szczęście w polskiej kulturze biurowej zaczyna funkcjonować i coraz lepiej jest rozumiany termin „inteligencja emocjonalna” – mówi Agata Giermakowska-Węgiełek. Oznacza ona, że żadna emocja nie jest zła. Z każdą można się pogodzić, a co ciekawe – także wykorzystać dla siebie. Radość sprzyja kreatywności, nowym pomysłom. Obniżony nastrój to natomiast dobry moment na analizę, wychwytywanie błędów.

Szacunek do własnych i cudzych emocji nie oznacza jednak przyzwolenia na ekstrema czy reakcje daleko wykraczające poza normę. Ktoś, kto jest zły, nie ma prawa wrzeszczeć. A ktoś, kto jest smutny, nie powinien karać innych za to, że są szczęśliwi. Granicę łatwo wyznaczyć, kierując się naczelną zasadą asertywności: Wolno mi wyrażać wszystko, co czuję i myślę, dopóki nie rani to innych ludzi. Można nawet krzyczeć – o ile otoczenie nie zgłasza sprzeciwów.

Coaching i innowacje w zarządzaniu rozwijają się w Polsce w szybkim tempie. Jedni twierdzą, rzecz jasna, że to „spisek zawodowy psychologów”. Inni, że odpowiedź na realną potrzebę społeczną, jaka pojawiła się w zakresie zarządzania emocjami.

Ich odczuwanie i rozpoznawanie pozwala kierować się preferencjami, a więc dokonywać dobrych wyborów. Uwzględnienie czynnika ludzkiego w pracy nie może natomiast być błędem, dopóki jesteśmy ludźmi.

Osoby szczególnie ekspresyjne czy emocjonalne mogą tymczasem, przenieść się na południe Europy. Głośna radość, atmosfera flirtu i zabawy to charakterystyczne cechy biur we Włoszech czy w Hiszpanii.

Praca
Amerykanie wertują oferty pracy w Wielkiej Brytanii
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Praca
Cyfrowe przyspieszenie w obsłudze pracowników z zagranicy
Praca
Jak przetrwać zwolnienie: rady dla zwalnianych i zwalniających
Praca
Zetki marzą o pracy na stabilnym etacie
Praca
Motywacyjna marchewka może być ciężkostrawna