Wszystko za sprawą rocznej waloryzacji kapitału, jaki przez lata pracy zgromadziliśmy w ZUS. Jest ona dokonywana raz w roku, w czerwcu. Jej skutki można jednak odczuć dopiero składając wniosek o emeryturę w drugiej połowie roku, czyli najwcześniej w lipcu.
Kilka miesięcy temu dziennik "Fakt" przedstawił różnicę na przykładzie 60-letniej kobiety, która na koncie w ZUS ma 500 tys. zł. Ponieważ przeszła na emeryturę w maju 2023 r., dostaje 1966 zł miesięcznie. To dlatego, że zebrany kapitał (500 tys. zł) dzielony jest przez prognozę dalszego życia (w przypadku 60-latków to ok. 254 miesięcy). Jeśli poczekałaby do lipca, dzięki ponad 15-proc. waloryzacji na koncie będzie mieć już 576 300 zł. A to pozwoli na wypłatę świadczenia w wysokości 2266 zł miesięcznie, czyli o 300 zł wyższego.
Czytaj więcej
Co roku w czerwcu ZUS przeprowadza waloryzację środków zgromadzonych na kontrach i subkontach ubezpieczonych. W ubiegłym roku przyrost wyniósł niemal 281 mld złotych. Tegoroczny wynik jest jeszcze lepszy.
- Oczywiście poza osiągnięciem wieku emerytalnego (60 lat - panie i 65 - panowie) wnioskujący o emeryturę muszą mieć także na swoim koncie zgromadzone pieniądze, z których naliczymy emeryturę. Nic innego nie jest potrzebne. Ilość lat pracy nie pozostaje jednak bez znaczenia – mówi Iwona Kowalska-Matis, regionalny rzecznik prasowy ZUS na Dolnym Śląsku.
Rzeczniczka wyjaśnia, że bardzo niskie kwoty emerytur mają te osoby, które pracowały bardzo krótko lub pracowały „na czarno” i do ZUS nie wpływały żadne składki.