Wyniki kandydatów opozycji demokratycznej są naprawdę imponujące. Ta niespodziewana wygrana, szczególnie w pierwszej turze zaburzyła rzeczywistą ocenę tych wyborów. Pod lukrem widowiskowych zwycięstw w kilku największych miastach ukryły się wyniki mniej spektakularne, ale kluczowe w kontekście przyszłorocznych wyborów do Sejmu.
Liczby nie kłamią. W wyborach samorządowych Prawo i Sprawiedliwość osiągnęło ponad 50 % więcej mandatów radnych niż w poprzednich wyborach. Według danych Państwowej Komisji Wyborczej z całego kraju PiS zdobyło aż dwa miliony głosów więcej ! To poważny krok naprzód partii, która od trzech lat niszczy Polskę i polską demokrację. I jej trudne do podważenia zwycięstwo. W tych wyborach PiS zajął pierwsze miejsce i to z wyraźną przewagą, bo druga w kolejności Koalicja Obywatelska zdobyła 7,1% głosów mniej. W systemie d'Hondta to bardzo ważne, bo kto jest na pierwszym miejscu, ten dostaje dodatkowe mandaty sejmowe.
Przypomnijmy jeszcze, że na trzecim miejscu w wyborach samorządowych znalazł się PSL (z wynikiem 12,1 %), którego wyborcy w wyborach sejmowych głosują jednak inaczej niż w samorządowych, bo w dużej części oddają wtedy głosy na PiS. PiS ma więc realne podstawy, by liczyć na to, że w wyborach sejmowych osiągnie jeszcze lepszy wynik niż w samorządowych i w efekcie umocni się na pierwszej pozycji. Niestety. Czy opozycja nie ma więc szans? Nie do końca.
Kandydaci opozycji pokonali PiS w miażdżącej liczbie polskich miast. Po drugiej turze wyborów przez media przemknęła przynosząca otuchę wiadomość, że na 107 takich miast w Polsce PiS wygrał tylko w 5, co przez analogię zostało przyjęte jako zwycięstwo opozycji. To prawda, niestety ten wynik w żaden sposób nie przekłada się na przyszłe wybory do Sejmu.
Przyjrzyjmy się tym danym z PKW. Okazuje się, że najwięcej zwycięstw odnieśli kandydaci bezpartyjni. Wygrali aż w 64 przypadkach. W wielu miastach, tak jak w Gdańsku, w Szczecinie albo w Katowicach byli to kandydaci startujący przeciwko Koalicji Obywatelskiej, często nawet z nią skłóceni. Oczywiście, poparcie KO w drugiej turze pomogło im ostatecznie wygrać, ale pewnie i bez niego akurat Ci kandydaci poradziliby sobie. Tymczasem sama Koalicja Obywatelska wygrała w 28 miastach. Na 107 można ten wynik uznać za nienajgorszy, ale z tych liczb jasno wynika zarazem, że obiegowa opinia o zwycięstwie KO w wielkich miastach, okazuje się po dogłębnej analizie mocno wyolbrzymiona. Wygrały dobre nazwiska i znane ludziom twarze, a nie KO.