Tylko w jeden dzień, wtorek 18 marca, prezydent Donald Trump zapewne złamał prawo trzy razy. James E. Boasberg, sędzia Dystryktu Kolumbii w Waszyngtonie, uznał, że Biały Dom nie miał prawa deportować do Salwadoru około 200 osób podejrzanych o przynależność do wenezuelskich gangów narkotykowych. Władze nie tylko nie podały żadnych dowodów przestępstw osób objętych nakazem deportacji, ale nawet nie ujawniły ich tożsamości. W Salwadorze prezydent Nayib Bukele stworzył jeden z najbardziej brutalnych systemów penitencjarnych na świecie.
W ten sam wtorek sędzia z Marylandu orzekł, że działający z polecenia Trumpa Elon Musk złamał konstytucję, zamykając Agencję ds. Międzynarodowego Rozwoju (USAID). To jednak tylko jedna z wielu instytucji, które likwiduje Biały Dom: w czwartek Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze o zamknięciu pierwszego departamentu federalnego – edukacji. Jego kompetencje mają przejąć władze stanowe.
Wreszcie, za niezgodny z ustawą zasadniczą uznano we wtorek nakaz prezydenta wyrzucenia z niezależnej komisji ds. handlu dwóch członków Partii Demokratycznej.
Donald Trump radykalnie redukuje wydatki państwa, choć sprawy finansowe USA leżą w gestii Kongresu
„Rządy prawa w naszym kraju znalazły się nad przepaścią” – ostrzega cytowany przez „Financial Times” profesor prawa na uniwersytecie Yale William Eskridge.
Od przejęcia władzy dwa miesiące temu Donald Trump podjął błyskawiczną kampanię na rzecz poszerzenia swojej władzy, jak tylko to możliwe. Przygotowania do tego od lat prowadził Russell T. Vought, szef za pierwszej i drugiej kadencji Trumpa urzędu ds. budżetu Białego Domu. Ukuł on teorię, zgodnie z którą wszystkie aspekty władzy wykonawczej powinny podlegać prezydentowi. Nie ma w tej wizji miejsca na niezależne instytucje.