Reklama
Rozwiń

Czy Ameryką rządzi jeszcze prawo?

Przewodniczący Sądu Najwyższego USA John Roberts stawia się prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Nie zgadza się na rozmontowanie konstytucji Stanów Zjednoczonych. Kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia?

Publikacja: 21.03.2025 04:20

Donald Trump i prezes Sądu Najwyższego John Roberts

Donald Trump i prezes Sądu Najwyższego John Roberts

Foto: Reuters

Tylko w jeden dzień, wtorek 18 marca, prezydent Donald Trump zapewne złamał prawo trzy razy. James E. Boasberg, sędzia Dystryktu Kolumbii w Waszyngtonie, uznał, że Biały Dom nie miał prawa deportować do Salwadoru około 200 osób podejrzanych o przynależność do wenezuelskich gangów narkotykowych. Władze nie tylko nie podały żadnych dowodów przestępstw osób objętych nakazem deportacji, ale nawet nie ujawniły ich tożsamości. W Salwadorze prezydent Nayib Bukele stworzył jeden z najbardziej brutalnych systemów penitencjarnych na świecie. 

W ten sam wtorek sędzia z Marylandu orzekł, że działający z polecenia Trumpa Elon Musk złamał konstytucję, zamykając Agencję ds. Międzynarodowego Rozwoju (USAID). To jednak tylko jedna z wielu instytucji, które likwiduje Biały Dom: w czwartek Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze o zamknięciu pierwszego departamentu federalnego – edukacji. Jego kompetencje mają przejąć władze stanowe. 

Wreszcie, za niezgodny z ustawą zasadniczą uznano we wtorek nakaz prezydenta wyrzucenia z niezależnej komisji ds. handlu dwóch członków Partii Demokratycznej.

Donald Trump radykalnie redukuje wydatki państwa, choć sprawy finansowe USA leżą w gestii Kongresu

 „Rządy prawa w naszym kraju znalazły się nad przepaścią” – ostrzega cytowany przez „Financial Times” profesor prawa na uniwersytecie Yale William Eskridge.

Od przejęcia władzy dwa miesiące temu Donald Trump podjął błyskawiczną kampanię na rzecz poszerzenia swojej władzy, jak tylko to możliwe. Przygotowania do tego od lat prowadził Russell T. Vought, szef za pierwszej i drugiej kadencji Trumpa urzędu ds. budżetu Białego Domu. Ukuł on teorię, zgodnie z którą wszystkie aspekty władzy wykonawczej powinny podlegać prezydentowi. Nie ma w tej wizji miejsca na niezależne instytucje.

Czytaj więcej

USA czy Europa? W sprawie pomocy dla Ukrainy Polska będzie musiała wybrać

Jednym z aspektów tej kampanii jest bezprecedensowa liczba postanowień wykonawczych, jaką podpisał Trump w ciągu dwóch pierwszych miesięcy na urzędzie. Innym jest wspomniany szeroki plan cięć budżetowych podjęty pod kierunkiem Muska. Ma on doprowadzić do znaczących oszczędności w budżecie państwa. I choć sprawy finansowe leżą raczej w gestii Kongresu, to zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie większość ma Partia Republikańska, która stała się zasadniczo powolnym narzędziem w rękach Trumpa.

„Jeszcze nie było prezydenta, który starał się w sposób systematyczny przejąć kompetencje władzy ustawodawczej i sądowniczej, i to w tak krótkim okresie po przejęciu władzy” – uważa cytowany przez „New York Times” profesor prawa na waszyngtońskim uniwersytecie Georgetown Stephen Vladeck. 

Sąd Najwyższy USA: konserwatyści mogą stracić większość

W tym przedsięwzięciu walka prezydenta z wymiarem sprawiedliwości ma jednak znaczenie szczególne. Jeśli się powiedzie, cały system rządów prawa, na którym opiera się Ameryka, runie. Trump, skazany przestępca, atakował sędziów od lat 70. XX w., kiedy wątpliwymi sposobami budował swoje imperium nieruchomościowe w Nowym Jorku. Tych sędziów, którzy wydali korzystne dla niego wyroki, chwalił. A tych, którzy śmieli się mu sprzeciwić, obrażał, często sięgając do niewybrednych epitetów.

Teraz przyłączyli się do tej kampanii jego najbliżsi współpracownicy, którzy choć w przeszłości ostro krytykowali Trumpa, to teraz w imię kariery schowali do kieszeni swoje poglądy. – Sędziowie nie mają prawa kontrolować prawomocnej władzy wykonawczej – orzekł wiceprezydent J.D. Vance, który w lutym na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium pouczał kraje wolnej Europy, na czym ma polegać demokracja. – Nie obchodzi mnie, co sądzą sędziowie! Nie obchodzi mnie, co sądzi lewica! – nie owija w bawełnę pełnomocnik Trumpa ds. uszczelnienia granicy Tom Homan. 

Prezydent nie tylko stara się ignorować orzeczenia sędziów, ale także usunąć tych, którzy mu podpadli. Przedmiotem jego ataku stał się właśnie James E. Boasberg. 

Czytaj więcej

Francuski naukowiec cofnięty z USA, bo w jego telefonie znaleziono krytykę Trumpa i Muska

„Ten sędzia, podobnie jak wielu skorumpowanych sędziów, przed którymi musiałem stanąć, powinien zostać odsunięty! Ten sędzia, lunatyk i zwolennik radykalnej lewicy, jest agitatorem i mąciwodą, który niestety został mianowany przez Baracka Husseina Obamę, a nie wybrany jak ja prezydentem – i to ogromną większością głosów” – napisał Trump w mediach społecznościowych. 

Rzecz rzadka w Ameryce: otwarcie sprzeciwił mu się Roberts. – Od przeszło dwóch wieków uważa się, że odsunięcie sędziego nie jest właściwą odpowiedzią na sprzeciw wobec wyroku prawnego. Do tego służy normalny proces odwoławczy – uznał przewodniczący Sądu Najwyższego. 

Ta deklaracja może potencjalnie okazać się przełomowa. Do tej pory zakładano, że także Sąd Najwyższy jest w rękach Trumpa. Na dziewięciu zasiadających tu sędziów aż sześciu jest uznawanych za konserwatywnych (z czego trzech mianował sam Trump w trakcie swojej pierwszej kadencji). Ledwie kilka tygodni temu wydali oni bardzo korzystne dla prezydenta orzeczenie, które przyznaje mu szeroki immunitet w trakcie sprawowania władzy. Miliarder przed powrotem do Białego Domu musiał stawić czoła kilkudziesięciu oskarżeniom, w tym o próbę zamachu stanu 6 stycznia 2021 roku. Teraz jednak się okazuje, że Roberts, którego mianował jeszcze prezydent George W. Bush, może przejść na stronę tych, którzy obawiają się zniszczenia państwa prawa przez amerykańskiego przywódcę. Wystarczy, aby jego śladem poszedł jeszcze jeden sędzia, a szarża Trumpa przeciwko demokracji napotka trudną do przezwyciężenia przeszkodę – opór Sądu Najwyższego.  

Tylko w jeden dzień, wtorek 18 marca, prezydent Donald Trump zapewne złamał prawo trzy razy. James E. Boasberg, sędzia Dystryktu Kolumbii w Waszyngtonie, uznał, że Biały Dom nie miał prawa deportować do Salwadoru około 200 osób podejrzanych o przynależność do wenezuelskich gangów narkotykowych. Władze nie tylko nie podały żadnych dowodów przestępstw osób objętych nakazem deportacji, ale nawet nie ujawniły ich tożsamości. W Salwadorze prezydent Nayib Bukele stworzył jeden z najbardziej brutalnych systemów penitencjarnych na świecie. 

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Korea Płd.
Odwołają p.o. prezydenta, który zastąpił p.o. prezydenta zastępującego prezydenta?
Polityka
Izrael: Beniamin Netanjahu zwolnił szefa wywiadu. Protesty. „Kraj staje się dyktaturą”
Polityka
Elon Musk pozna tajne plany Pentagonu na wypadek wojny z Chinami? Donald Trump zaprzecza
Polityka
Kanadyjskie rozterki: z Europą czy z USA
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Polityka
Decyzja zapadła. Donald Trump podpisał rozporządzenie wzywające do zamknięcia Departamentu Edukacji
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń