Korespondencja z USA
Demokratyczni politycy pojedynczo wypowiadają się w mediach, potępiając politykę zemsty i zastraszania prezydenta Trumpa, masowe zwolnienia w agencjach rządowych dokonywane – na pokaz i na oślep, bez wstępnej analizy – przez DOGE, agencję dowodzoną przez miliardera Elona Muska. Punktują nadużycia władzy Trumpa, liczne przypadki łamania prawa przez jego administrację oraz rzucane bez pokrycia oskarżenia o oszustwach w agencjach federalnych. Bronią zaprzepaszczanych przez Trumpa, a wypracowanych przez dziesięciolecia międzynarodowych układów partnerskich oraz stają po stronie Wołodymyra Zełenskiego, którego Trump nazwał dyktatorem.
Słychać słowa, ale nie widać działania. W Partii Demokratycznej brak spójnego przekazu ani nie słychać silnego głosu, który zbudowałby wyraźny ruch opozycyjny. Ku rozczarowaniu wielu nie odzywają się nawet byli demokratyczni prezydenci: Bill Clinton, Barack Obama i Joe Biden, którzy w trakcie kampanii wyborczej z wielkim zaangażowaniem ostrzegali przed autokratycznymi zapędami Trumpa. – Nikt nie wie więcej o tym, jak ważne jest, aby prezydent szanował zasadę podziału władzy, niż jego poprzednicy – mówi w wywiadzie dla portalu The Hill Joel Payne, strateg polityczny. – Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób Trump uzurpuje sobie coraz większą władzę, głosy i doświadczenie byłych prezydentów miałyby kluczowe znaczenie dla debaty publicznej w tym momencie – dodaje Payne.
Demokratyczni przedstawiciele boją się Trumpa
Faktem jest, że demokratyczni ustawodawcy w Kongresie nie mają siły przebicia, gdyż nie mają większości głosów, a ich republikańscy koledzy i koleżanki stoją murem za decyzjami prezydenta. Czas pokaże, czy uda im się wykorzystać możliwość pokazania pazurów podczas rozpoczętych w Kongresie negocjacji budżetowych.
Czytaj więcej
Trump był wielką gwiazdą popkultury, zanim objął urząd. Później stał się ulubionym chłopcem do bicia dla innych celebrytów i zupełnie mu to nie zaszkodziło.