Przed nami pięć miesięcy kampanii wyborczej – wzajemnych oskarżeń, brutalności i dzielenia Polek i Polaków, rzadziej prezentacji pozytywnej wizji wspólnej przyszłości. Biorąc pod uwagę rolę prezydenta w polskim systemie politycznym, nasuwa się pytanie – czy warto, abyśmy znosili jako społeczeństwo ten polaryzacyjny festiwal? Czy może cena, jaką płaci nasza wspólnota obywatelska za taki tryb wyboru prezydenta, jest zbyt wysoka, i należy zastanowić się nad alternatywą?
Kto właściwie ma prawo do reprezentowania narodu?
Na wstępie drobne zastrzeżenie. Nie idzie w tym tekście o rozstrzygniecie, kto wystrzelił pierwszą salwę w wojnie polsko-polskiej i kto ponosi większą winę za poniesione w jej wyniku straty. Reparacji i tak nie będzie, bo musielibyśmy je wypłacić sobie sami. Moją intencją jest refleksja nad przyszłością i – być może utopijne i naiwne – poszukiwanie rozwiązań, które mogłyby sprawić, że będzie nam trochę łatwiej się ze sobą dogadać.
Czytaj więcej
W najnowszym odcinku podcastu Pałac Prezydencki Michał Kolanko rozmawia z Mateuszem Sabatem, szefem firmy Big Data4Leaders, o nadchodzących wyborach prezydenckich w Polsce oraz rewolucyjnych zmianach na platformach społecznościowych.
Wróćmy więc do kampanii prezydenckiej. Jak będzie przebiegać? Bez zaskoczeń. Usłyszymy wzajemne oskarżenia o łamanie zasad praworządności i grzebanie demokracji. Będą padać słowa, jak „reżim”, „dyktatura” i „autorytaryzm” – jedni będą chcieli je obalać, drudzy bronić przed ich powrotem. Jedni będą drugim odmawiać polskości, sobie za to przyznawać wyłączne prawo do reprezentowania narodu. Drudzy będą twierdzić, że pierwsi chcą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Jedni i drudzy wzajemnie będą się oskarżać o prorosyjskość, choć żaden z nich prorosyjski nie jest. Najbardziej zajadli z jednej strony krzyczeć będą o drugich, że są „czerwoną hołotą”, którą trzeba bić „raz sierpem, raz młotem”, że są wrogami ojczyzny, którym należy się śmierć albo będą „niebać Tuska”. Drudzy wyżywać się będą, pisząc ***** *** albo krzycząc to samo, tylko już nie kryjąc się z wulgarnością za ośmioma gwiazdkami. I oczywiście wszyscy będą twierdzić, że tylko i wyłącznie ich kandydat zdoła zakończyć wojnę polsko-polską zjednoczyć Polki i Polaków ponad podziałami.
Kolejny odcinek wojny polsko-polskiej
Politykom nie będą ustępować najbardziej zapalczywi komentatorzy. Część z nas, tylko dlatego, że popiera tego, a nie innego kandydata, przeczyta o sobie, że jest „małpoludzią czeredą”. Inni z tego samego powodu usłyszą, że są „unijczykami polskiego pochodzenia”. W mediach społecznościowych szaleć będą często anonimowi piewcy nienawiści, pogardy i teorii spiskowych. Natomiast „odpowiednio” ustawione algorytmy i armie botów zadbają o to, żeby to właśnie te najbardziej agresywne i skrajne treści wyświetliły się nam jako pierwsze, przykuwały naszą uwagę i kreując oburzenie, prowokowały nas do podobnych reakcji.