Za obaleniem rządy głosowało w środę wieczorem 331 posłów, zdecydowanie powyżej bezwzględnej większości, która wynosi 288. To deputowani skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen oraz Nowego Frontu Ludowego pozostającego pod kontrolą skrajnie lewicowego Jean-Luc Melenchona.
73-letni szef rządu w środę wieczorem po raz ostatni próbował uratować swoję ekipę. Przypomniał z mównicy Zgromadzenia Narodowego słowa byłego prezydenta George'a Pompidou, który podkreślał, że w działalności politycznej trzeba zawsze zachować przyzwoitość. Barnier mówił też o fatalnym stanie finansów publicznych.
- Dług Francji przekracza 3,3 biliony euro. Same odsetki od tych zobowiązań to 60 mld euro rocznie, więcej, niż nakłady na obronę. To nie zniknie dlatego, że obalicie mój rząd – tłumaczył premier wymieniając długą listę reform, które zostaną zaniechane wraz z przegłosowaniem votum nieufności.
- Statek, którym pan kieruje, nabiera wody. Postawiliście na interesy ultra-bogatych zapominając o losie przeciętnych Francuzów – atakował chwilę wcześniej Eric Coquerel z Francji Niepokornej. To radykalne ugrupowanie Jean-Luc Melenchona, który w ramach Nowego Frontu Ludowego (NFP) kontroluje całą lewicę, łącznie z Partią Socjalistyczną, z której wywodził się Emmanuel Macron.
- Jedynym sposobem, jaki pan widział na uzdrowienie kraju, to nałożenie coraz to nowych podatków przy coraz gorszych świadczeniach państwa. Francuzi pytają: na co idą te wszystkie pieniądze – atakowała chwilę później Barniera Marine Le Pen.