– Ulice wyglądają normalnie, ludzie są trochę jakby zdezorientowani. Nie ma śladu wojska na ulicach. Pytałem napotkanego policjanta, jakie wprowadzono restrykcje, odpowiedział: jestem tak samo zdziwiony jak pan – opisywał sytuację w Seulu profesor John Nilsson-Wright z uniwersytetu w Cambridge, który właśnie znajduje się w Korei.
Ogłaszając nagle stan wojenny w niespodziewanym, nocnym (według czasu koreańskiego) orędziu, prezydent Yoon Suk-yeol twierdził, że chce „wykorzenić siły propółnocnokoreańskie, by ochronić konstytucyjny porządek demokratyczny”. Szef państwa twierdzi, że te siły paraliżują pracę struktur administracyjnych.
Korea Południowa: Zagrożenie państwa czy przegrana walka polityczna?
Wskazał przy tym na krajową opozycję, w tym największą partię niezgadzającą się z jego polityką: liberalną Partię Demokratyczną. W parlamencie utknął przyszłoroczny budżet państwa, opozycja zablokowała propozycje prezydenckiej konserwatywnej Partii Władzy Ludowej. Deputowani ponadto próbują usunąć ze stanowisk trzech prokuratorów, którzy prowadzili śledztwa w sprawie lidera Partii Demokratycznej Lee Jae-myunga. W rezultacie występujący w nocy prezydent nazwał parlament „jaskinią przestępców”.
Faktem jest, że komuniści z Korei Północnej od kilku miesięcy prowadzą konfrontacyjną politykę wobec sąsiada z południa. Pjongjang oficjalnie zrezygnował ze sformułowań o nieuchronnym zjednoczeniu obu państw, jego armia zaczęła wysadzać drogi i mosty w pobliżu linii demarkacyjnej na półwyspie (oba państwa koreańskie formalnie pozostają w stanie wojny, oficjalnie nie posiadają granicy, lecz linię demarkacyjną). Jednocześnie komuniści mocno wsparli Rosję w jej wojnie z Ukrainą, wysyłając tam wojsko. Ale Korea Południowa nie zdobyła się jednak na wsparcie Ukrainy (mimo niedawnej wizyty w Seulu ukraińskiego ministra obrony Rustema Umarowa) i nie zaczęła wysyłać broni do Kijowa.
Czytaj więcej
Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un oskarżył Stany Zjednoczone o wzrost napięcia i prowokacje, co prowadzi - jak mówił - do większego niż kiedykolwiek zagrożenia wojną nuklearną na Półwyspie Koreańskim - podaje agencja KCNA.