Jednorazowo 10 mln zł na „wyposażenie i uruchomienie”, a następnie od 4 do 5 mln zł rocznie – tyle ma kosztować podatnika nowy pomysł Polskiego Stronnictwa Ludowego: Instytut im. Wincentego Witosa.
Z zapowiedzią jego powołania prezes PSL wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz wystąpił w Święto Wojska Polskiego 15 sierpnia. Poinformował, że jego klub złoży dwa projekty: w sprawie wychowania patriotycznego oraz właśnie Instytutu Witosa. – Każdy ma prawo pamiętać o Witosie i go czcić, ale nigdy nie wolno go partykularnie wykorzystywać, a takie próby były – zaznaczył Kosiniak-Kamysz.
Czytaj więcej
Trzeba naprawdę złej woli, by się upierać, że tradycji, ojczyzny czy patriotyzmu nie da się pogodzić z postępem lub nowoczesnością.
Dziś wiadomo, ile to ma kosztować, bo ludowcy swój projekt złożyli w Sejmie. Wprost zapisano w nim jednorazową dotację budżetową 10 mln zł na rozruch. Jest też mowa o „corocznej dotacji podmiotowej”, której wysokości nie podano w przepisach. Kwotę od 4 do 5 mln zł zawarto w deklarowanych skutkach regulacji.
PSL w opozycji krytykował instytuty rządowe, teraz tworzy Instytut Witosa
Jak na instytut rządowy nie jest to wygórowany budżet. Na przykład 6 mln zł rocznie kosztował Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka, 10 mln zł szło na Instytut Pokolenia, a 20 mln zł – Instytut De Republica. Wszystkie trzy zostały powołane za rządów PiS i podlegały premierowi. Problem w tym, że ich powstanie było mocno krytykowane przez ówczesną opozycję, dziś sprawującą władzę.