Europa będzie miała problemy z Trumpem: od wojny w Ukrainie po wojnę handlową
– My w Europie powinniśmy zdawać sobie sprawę, że jeśli w
Ameryce będzie prezydent występujący na rzecz pokoju (w wojnie w Ukrainie – red.)
(…) to Europa nie może pozostawać prowojenną – mówił Węgier w niedzielę, dniu
amerykańskich wyborów.
Ambasador USA w Budapeszcie David Pressman przestrzegał
wtedy Orbána, że „ w swych pokerowych zagrywkach” (stawiając na Trumpa)
„ryzykuje dalsze stosunki węgiersko-amerykańskie”. Węgier jednak wygrał i teraz
dyplomata pewnie opuści Budapeszt.
Głównym problemem dla nieformalnego szczytu UE w węgierskiej
stolicy, a wcześniej szczytu inicjatywy Europejskiej Wspólnoty Politycznej
(grupującej 45 państw i powoli zastępującej nieefektywną OBWE), jest znalezienie
odpowiedzi na pytanie, co robić po wygranej Trumpa. Na pierwszy plan wysuwa się
sprawa dalszego wsparcia Ukrainy w walce z rosyjskim najazdem. Wszyscy politycy w Europie sądzą, że nowy
prezydent ograniczy lub w ogóle zablokuje pomoc dla Ukrainy. Według zgodnej
opinii Europejczyków sami nie dadzą rady wspierać Kijowa.
Węgierski premier zapowiedział już, że konieczne jest
„wypracowanie nowej strategii”, bo „obecna nie działa”. Według obliczeń
skrupulatnego szefa litewskiej dyplomacji Gabreliusa Landsbergisa nie działa głównie
z powodu Węgier, które blokowały lub blokują 40 proc. wszystkich unijnych
decyzji o pomocy Ukrainie.
Przyjeżdżający do Budapesztu Zełenski doskonale zdawał sobie
sprawę, że tak naprawdę obecnie europejscy sojusznicy najchętniej odwróciliby się od niego,
by mieć z głowy choć jeden problem w stosunkach z przyszłą administracją USA.
Europę bowiem bardziej od wojny w Ukrainie niepokoją
zapowiedzi Trumpa wprowadzenia ceł na wszelkie towary importowane przez USA –
mogą sięgać 10–20 proc. ich wartości. Szczególnie zagrożone są Niemcy i ich
kulejący ostatnio przemysł samochodowy.