Przywódca Turcji Recep Erdogan miał dwóch największych wrogów. Pierwszy z nich, Fetullah Gülen, islamski duchowny, którego prezydent oskarżył o przygotowania zamachu stanu przed ośmioma laty, zmarł niedawno na emigracji w Pensylwanii. Drugim jest Abdullah Öcalan, oficjalnie nadal szef Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) walczącej od niemal pół wieku o autonomię lub nawet niepodległość dla tureckiego Kurdystanu. Öcalan odsiaduje karę dożywocia w tureckim więzieniu za działalność terrorystyczną.
Zamach w Ankarze był dotkliwym ciosem propagandowym
Tureckie władze właśnie PKK oskarżają o środowy zamach na jedną z najważniejszych tureckich firm z branży lotniczej TUSAS, z siedzibą niedaleko Ankary. Zginęło pięć osób w tym dwu terrorystów, a ponad 20 odniosło rany.
W czasie zamachu trwały w Stambule targi lotnicze, co nie jest bez znaczenia, gdyż przemysł obronny jest odpowiedzialny za niemal 80 proc. tureckiego eksportu. W zaatakowanych zakładach powstaje także pierwszy turecki samolot bojowy Kaan. Straty materialne spowodowane atakiem są niewielkie, lecz symbolika tego wydarzenia duża.
Niekończąca się wojna Turcji z Kurdami
Jeżeli to prawda, że za zamachem stała PKK, oznacza to, że problem kurdyjski jest daleki od normalizacji. Wprawdzie przed dekadą omal nie doszło do porozumienia rządu z PKK oraz uwolnienia Öcalana, lecz w ostatniej chwili prezydent Erdogan wycofał się z oferty pokojowej. Przez następne lata dochodziło do brutalnej pacyfikacji terenów zamieszkanych przez Kurdów w południowo-wschodnich rejonach kraju. Kurdowie odpowiadali zamachami terrorystycznymi w największych tureckich metropoliach.