Wojciech Warski: Premier Donald Tusk skrępowany partyjnymi zależnościami, czyli systemowa patologia

Budzi zdziwienie wejście tak znaczącej liczby posłów do rządu Donalda Tuska, co skutkuje istotnym osłabieniem Sejmu oraz ma zauważalnie negatywny wpływ na sprawność funkcjonowania władzy wykonawczej – pisze przedsiębiorca, były wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego i wiceprezes Business Centre Club.

Publikacja: 01.10.2024 04:30

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Osiem lat rządów układu politycznego, przewrotnie mieniącego się „dobrą zmianą”, przeprowadziło na żywym ciele organizmu państwowego dowód, do czego prowadzi rządzenie ściśle według klucza partyjnego, którego podstawowym spoiwem jest chęć utrzymania władzy za każdą cenę. Głównym narzędziem sprawczym tego układu było zlanie się władzy ustawodawczej i wykonawczej w jedno amorficzne „ciało”, podlegające politycznemu centrum decyzyjnemu formalnie będącemu jedynie siedzibą autokratycznego egzekutora zmowy „grupy trzymającej władzę”. Ciało to uprawiało demokrację fasadową, która stała się narzędziem przejmowania wszelkich funkcji i dóbr narodowych przez zarządzającą klikę.

Prawnie dopuszczalne przejście posła z legislatywy do egzekutywy powinno być nie nagminnie stosowaną praktyką, lecz wyjątkiem skutkującym poniżej funkcji ministra dobrowolnym złożeniem mandatu

Skutki działania owego „ciała” są dobitnie widoczne i doświadczane na co dzień przez Polaków, nawet jeżeli nie potrafią oni powiązać swoich losów i przypadków z przeprowadzoną destrukcją państwa i jego instytucji. Większość obywateli nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie straty ponieśliśmy jako kraj na skutek funkcjonowania nomenklatury politycznej wzorowanej na czasach komunistycznych dopuszczającej do udziału w „ciele” jedynie osoby zaufane. Straty mają charakter materialny i są wynikiem niekompetentnego zarządzania (a często karalnego trwonienia zasobów państwa), ale państwo było również pozbawiane właściwych zasobów intelektualnych, zastępowanych kadrami miernymi i uzależnionymi bytowo, ale wiernymi w poczuciu solidarności klanowej. 

Czytaj więcej

Wojciech Warski: PiS zepsuł państwo. Ale czy nowy rząd po wyborach naprawdę zdecyduje się je naprawić?

Czy Donald Tusk spełnia wielkie obietnice wyborcze? Polski nie stać na kolejne nominacje dla znajomych królika

Zwycięstwo opozycji, nazywanej demokratyczną, w wyborach 15 października 2023 r. przerwało funkcjonowanie mafijnego układu politycznego i wzbudziło nadzieję na spełnienie oczekiwań w zakresie rozliczenia nadużyć i przestępstw poprzedniej ekipy, przywrócenie praworządności oraz racjonalnego systemu zarządzania krajem. Kraj dramatycznie potrzebuje faktycznych (a nie pokazowych) impulsów rozwojowych. Tym była na etapie kampanii wyborczej obietnica Donalda Tuska „rozliczymy”, „naprawimy”. Zasadną jest więc po prawie roku rządzenia troska o sposób wykonania tych obietnic, a nie tylko wyniki cząstkowe, które – zważywszy na skalę nadużyć i zastanej dewastacji – nie muszą być jeszcze imponujące. 

Jedna i druga obietnica wymagają tytanicznej pracy i czasu. O ile rozliczenie polityczne może być skutecznie blokowane przez prezydenta (oby nie przez zwykłe kunktatorstwo międzypartyjne), to rozliczenie karne zależy tylko od determinacji funkcjonariuszy nowego rządu, nowych zarządów spółek Skarbu Państwa i przedsiębiorstw państwowych oraz wydolności prokuratur. Obserwujemy, że w tym obszarze dzieje się dużo i pozostaje mieć nadzieję, że nie cała dokumentacja została „wyczyszczona” przed oddaniem władzy przez odchodzący układ.

Czytaj więcej

Sondaż: Jak Polacy oceniają rozliczanie przez rząd Donalda Tuska rządów PiS?

Druga obietnica – „naprawienia” – nie może dotyczyć tylko przywrócenia zdewastowanym instytucjom państwa ich właściwego kształtu i funkcji, co znów może być blokowane przez prezydenta. Istniejące działy zarządzania państwem, nawet nieoptymalnie, „silosowo” zorganizowane, winne być zasilane kadrami profesjonalnymi o sprawdzonych kompetencjach. Droga zdobywania doświadczenia i dochodzenia do wiedzy praktycznej, adekwatnej do skali zadań i wyzwań, może być różnorodna, jednak na końcu decyzje nominacyjne winne wynikać z rzetelnej oceny kompetencji we właściwej każdorazowo procedurze – przez decydentów politycznych w administracji rządowej lub np. komitet nominacyjny spółek Skarbu Państwa. Polski po prostu nie stać na kolejne szybkie awanse kierowców od notabli, wójtów i „znajomych królika” na kluczowe stanowiska zarządcze. Tyle teoria.

A praktyka? Niestety, na skalę większą niż za rządów Zjednoczonej Prawicy kontynuowane jest obecnie wkraczanie władzy ustawodawczej w obszar funkcjonowania władzy wykonawczej. Budzi zdziwienie wejście tak znaczącej liczby posłów do rządu Donalda Tuska, co skutkuje istotnym osłabieniem Sejmu oraz ma zauważalnie negatywny wpływ na sprawność funkcjonowania rządu. Zamiast więc ograniczyć jądro życia politycznego do Sejmu jako miejsca ścierania się poglądów i wykuwania przepisów prawa, kontynuowana jest praktyka prowadzenia polityki we wszystkich obszarach sprawowania władzy. 

Kryteria wyboru parlamentarzystów w procesie demokratycznym są zupełnie inne niż kryteria doboru kadr do zarządzania wielkim i specyficznym przedsiębiorstwem, jakim jest państwo

Brak jest oczekiwanej powszechnie od koalicji refleksji nad działaniem wielu poprzednich rządów, nie tylko fatalnych ostatnich ośmiu lat. Skoro premier obiecał Polakom naprawę, to nie może to być tylko powierzchowna zmiana polegająca na wymianie kadr i przywróceniu funkcjonowania organów państwa. A życie polityczne nie może nadal rozlewać się do wszystkich obszarów, do których – nie zawsze w czystych celach – starają się przeniknąć partie. 

Obecny stan faktyczny jest taki, że wymóg konstytucyjny trójpodziału i równoważenia się władz: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, nie jest realizowany (art. 10 ust. 1 Konstytucji RP „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”). To trzeba zmienić.

Czytaj więcej

Anna Materska-Sosnowska: Mobilizacja wyborców minęła

Zapisy konstytucji stanowią, że parlamentarzyści winni być przedstawicielami narodu (art. 104 ust.1 i art. 108), emanacją ubranych w przepisy prawa jego oczekiwań i potrzeb. Niekoniecznie więc sprawdzają się w profesjonalnym zarządzaniu resortami. 

Kryteria wyboru parlamentarzystów w procesie demokratycznym są zupełnie inne niż kryteria doboru kadr do zarządzania wielkim i specyficznym przedsiębiorstwem, jakim jest państwo. Naród wybrał swoich przedstawicieli, kierując się kryteriami popularności, zaufania i docenienia empatyczności kandydatów. Nie miał praktycznie żadnych narzędzi do oceny ich kompetencji zawodowych czy zarządczych. 

Konkurencja politycznych aktywności pomiędzy koalicjantami została przeniesiona z właściwych dla niej dyskusji parlamentarnych do niepotrzebnego szarpania rządowymi działaniami. Taki rząd, złożony na wszystkich poziomach prawie w całości z polityków, nie może wypełnić oczekiwań kompetencyjnych i jakże koniecznej dziś skuteczności. Do ograniczeń wynikających ze sztywnych regulacji ustawy o działach dochodzą więc skutki partyjnych licytacji i przepychanek. Gorzej, wielu nominatów z klucza partyjnego wyraźnie nie dorasta do swoich zadań, bo – o zgrozo – materię zarządzanych obszarów poznaje dopiero z chwilą objęcia stanowiska. Premier, chociaż zapewne chciałby „przyspieszyć” i zwiększyć efektywność pracy poszczególnych ministrów, jest skrępowany przez polityczne zależności i ustalenia. Tej systemowej patologii nie tylko się już nie dostrzega, ale taki stan rzeczy uważa się za normalny.

Premier Donald Tusk zapowiada na 15 października nowe rządowe otwarcie. Czy obejmie ono krok w kierunku rozdzielenia władzy ustawodawczej od wykonawczej? 

Jak więc zreformować stan obecny? Dla prawidłowego przepływu informacji zarządczych łączenie funkcji rządowych i parlamentarnych przez liderów partii musi być utrzymane. W obecnej, nienormalnej sytuacji politycznej można rozumieć rozszerzenie tej unii personalnej na stanowiska kluczowych ministrów. Zlikwidować natomiast należy praktykę funkcjonowania układu koalicyjnego przez krzyżowe obsadzanie go wiceministrami z różnych partii, bo jest to źródłem dysfunkcjonalności rządu. 

Prawnie dopuszczalne przejście posła z legislatywy do egzekutywy powinno być nie nagminnie stosowaną praktyką, lecz wyjątkiem skutkującym poniżej funkcji ministra dobrowolnym złożeniem mandatu. Umowy koalicyjne określające resorty obejmowane przez poszczególne partie nie mogą oznaczać, że premier musi akceptować skład swojej drużyny, zaprojektowany „ruchem konika szachowego”. Premier winien zbudować rząd z profesjonalistów, akceptując lub nie wcześniej zgłoszone kandydatury stopnia wykonawczego ze strony koalicjantów. I można to zrobić już, bo nie potrzeba do tego ustawy.

Czytaj więcej

Wojciech Warski: Coraz droższa rzeczywistość

Budowa rządu to niejedyny przejaw obecnej partiokracji. Zjawisko powszechnie niszczy funkcjonowanie wielu struktur społecznych. Dla jego eliminacji i zastąpienia racjonalnymi schematami trzeba wprowadzić wiele ograniczeń bezpośredniego wpływu polityków na zarządzanie na szczeblu również samorządowym, w organach spółek Skarbu Państwa i przedsiębiorstw państwowych. Ale zacząć trzeba bezwzględnie od zmiany konstrukcji rządu.

Premier Donald Tusk i koalicja rządząca zapowiadają na 15 października nowe rządowe otwarcie. Czy obejmie ono krok w kierunku rozdzielenia władzy ustawodawczej od wykonawczej? Czy politycy zrozumieją znaczenie i własną odpowiedzialność za potrzebę uzdrowienia systemowych relacji w naszym państwie i posłowie wrócą na stałe do Sejmu, a teki ministerialne przejmą w większości specjaliści? Czy posłowie, których obecność w rządzie premier uważa za niezbędną, zrzekną się swoich mandatów? Zobaczymy.

Autor

Wojciech Warski

Przedsiębiorca, były wieloletni wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego i wiceprezes Business Centre Club

Osiem lat rządów układu politycznego, przewrotnie mieniącego się „dobrą zmianą”, przeprowadziło na żywym ciele organizmu państwowego dowód, do czego prowadzi rządzenie ściśle według klucza partyjnego, którego podstawowym spoiwem jest chęć utrzymania władzy za każdą cenę. Głównym narzędziem sprawczym tego układu było zlanie się władzy ustawodawczej i wykonawczej w jedno amorficzne „ciało”, podlegające politycznemu centrum decyzyjnemu formalnie będącemu jedynie siedzibą autokratycznego egzekutora zmowy „grupy trzymającej władzę”. Ciało to uprawiało demokrację fasadową, która stała się narzędziem przejmowania wszelkich funkcji i dóbr narodowych przez zarządzającą klikę.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Polityka
Nowa flota rządu. Limuzyny Audi i wiele modeli elektryków
Polityka
Rafał Trzaskowski o swoim starcie w wyborach prezydenckich: Prawdopodobny scenariusz
Polityka
"Albo dowieziemy, albo zmiecie nas z planszy". Przed Lewicą niespokojna jesień