Wprawdzie jednym z szóstki kandydatów na stanowisko prezydenta jest Masud Pezeszkian otwarcie krytykujący działania władz, lecz spotyka się to z ostrą ripostą najwyższego przywódcy Republiki Islamskiej ajatollaha Ali Chameneia. – Kto wyraża chociażby najmniejszy sprzeciw wobec rewolucji lub systemu islamskiego, nie jest dla nas przydatny – oznajmił w niedawnym przemówieniu. Te słowa władcy Iranu przekreślają szanse Pezeszkiana na objęcie stanowiska szefa rządu, które w systemie władzy sprawuje prezydent.
Czytaj więcej
Dwaj twardogłowi kandydaci na prezydenta Iranu w ostatniej chwili wycofali się z wyborów prezydenckich i wezwali do zjednoczenia sił wspierających rewolucję islamską - informują irańskie media państwowe.
Realna władza należy do ultrakonserwatywnego 85-letniego ajatollaha Chameneia rządzącego Iranem nieprzerwanie od 35 lat. To on zaakceptował ostatecznie wybór kandydatów spośród 80, którzy zgłosili gotowość do wzięcia udziału w wyborach. Selekcji dokonała formalnie Rada Strażników nadzorowana przez najwyższego przywódcę.
Wybory prezydenckie w Iranie: Reformator jako przynęta
Spośród szóstki kandydatów największe szanse wydaje się mieć Mohammed Bagher Kalibaf, były dowódca sił powietrznych Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej będący obecnie przewodniczącym jednoizbowego parlamentu. Przez 12 lat był także burmistrzem Teheranu, wcześniej był także szefem policji znanym z brutalnego stłumienia protestów, uczestnicząc osobiście aktywnie w pacyfikacji demonstrantów. Uchodzi za zaufanego człowieka ajatollaha Chameneia. Podobnie jak Sajed Dżalili, dyplomata, który stracił nogę w wojnie iracko-irańskiej. Jako doktor nauk politycznych broni w swych publikacjach zakorzenionej w szyickim islamie teorii państwa znanej jako velayat-e faqih, czyli dominacji rządów szyickiego kleru w państwie.